W dalszym ciągu śledzimy autotravel LJ-user DRO-AD w Europie. Część 2: Reims, Paryż, Giverny.
Po wątpliwościach co do dalszego postępowania - jechać po Niemczech lub jechać do Francji, Francja wygrała z niewielkim marginesem. Przystanek zaplanowany w Reims - stolicy Szampanii. Byliśmy już w tym mieście raz, raczej niestety, kiedy przyjechaliśmy bez wcześniejszej rezerwacji, a były tylko obchody ku czci Joanny d'Arc, a wszystkie hotele były zajęte. Potem mogliśmy znaleźć zakwaterowanie tylko w mieście Troyes, oddalonym o 80 km, i było o trzeciej nad ranem. Tym razem pokój został zarezerwowany w hotelu ekonomicznym w sieci Balladins. Francja przywitała nas z zaśmieconymi poboczami i przyjaznymi migającymi światłami sygnalizacyjnymi punktów poboru opłat. Reims posunął się jeszcze dalej i spotkał nas z deszczem..
(Łącznie 34 zdjęcia)
Sponsor postu: forum komputerowe: bezpłatna pomoc w rozwiązywaniu problemów z programowania i nauki, rozwiązywaniu problemów komputerowych, systemów operacyjnych.
źródło: dro-od.livejournal.com
1. Nie miałem czasu, widząc słynną katedrę Reims w oddali, w której koronowano prawie wszystkich królów Francji, wyjąłem jego kamerę, gdy zaczął padać lekki deszcz, który nie przeszkadzał chodzić po mieście, ale sprawił, że spacer był mniej przyjemny.
2. Moim zdaniem zewnętrzna dekoracja Reims Notre Dame jest bogatsza niż w Paryżu. Może dlatego, że zbudowali to później. Moda na witraże firmy Chagall nie została oszczędzona, a to bardzo szanowana instytucja. Jak luksusowa jest katedra, jak skromny jest pobliski pałac, dawna rezydencja arcybiskupów.
3. Spacerował po mieście trochę dłużej, aż zmokli stopy i zostali zmuszeni do powrotu do hotelu. Po drodze zatrzymaliśmy się, aby kupić artykuły spożywcze, wino i ser w supermarkecie Lidl. Nie spotkałem tak złego wyboru produktów, nawet w naszych supermarketach. Może mieliśmy pecha w konkretnym sklepie, ale na wszelki wypadek Lidl postanowił tego uniknąć w przyszłości. To samo dotyczy Balladins. Ze wszystkich tanich hoteli, które odwiedziliśmy, Balladins lubił nas najmniej. Za baraki w pokoju.
4. Następnym przystankiem zgodnie z planem jest Giverny (Giverny) - posiadłość jednego z założycieli impresjonizmu, Claude'a Moneta, który, nieświadomie, nadał nazwę temu strumieniowi jednego ze swoich obrazów. Znajduje się około 80 kilometrów na zachód od Paryża, a nasza droga znajduje się obok tego miejskiego magnesu. Nie planowaliśmy go odwiedzać. Ale nie mogliśmy przejść obok. To jest piękno swobodnego podróżowania, które czasami udaje się osiągnąć nieoczekiwanie przypadkową kaprysę. Chcieliśmy natychmiast osobiście porównać nasze wrażenia wizualne z katedry w Reims i Paryża. To taka "wymówka", którą wymyśliliśmy. Poprosiliśmy naszego nawigatora, aby znalazł hotel Etap na obwodnicy, przez którą przejeżdżaliśmy. Znalazł. Niestety w nawigatorze nie ma opcji "szukać punktów zainteresowania w miejscach o najmniejszej koncentracji imigrantów". Krótko mówiąc, Etap, do którego dotarliśmy, znajdował się w departamencie Seine-Saint-Denis, w którym, jak później czytaliśmy, mieszka największy procent ludzi z Afryki. Ale zanim to przeczytaliśmy, zobaczyliśmy to "przenikanie się kultur" na własne oczy i byliśmy nieco zszokowani. Ulice były zatkane przez losowo poruszające się pojazdy i przechodniów, którzy wędrowali tam iz powrotem, także na jezdni. Sytuacja na drodze jest nerwowa, dźwięk klaksonu jest ciągle słyszalny. Jest takie sprośne powiedzenie "Zobaczyć Paryż i umrzeć". Tutaj uzyskała prawdziwe zarysy, ale zamiast punktu na końcu, musisz dodać "... ze strachu". W rzeczywistości nic szczególnie strasznego nie było. Brak widocznego zagrożenia dla życia lub własności. To zbyt nieoczekiwane, jakbyśmy byli transportowani bezpośrednio z Nairobi ze stolicy państwa europejskiego. Dlatego nie żałowaliśmy szczególnie, gdy dowiedzieliśmy się, że nie ma pokoi hotelowych. Próba szczęścia w innym hotelu, ten sam obraz. Nie ma szczęścia. I pojechałem w stronę Giverny. Już w Paryżu, około 25 kilometrów od centrum, zatrzymali się, aby zjeść i zobaczyli oznaki różnych tanich hoteli. Tym razem postanowili nie robić kilometrów, ale oddzwonić. Po angielsku po drugiej stronie drutu bardzo źle. Z żalem na pół, wciąż rezerwowałem pokój na Scenie i wróciliśmy do Paryża. Navigator zaprowadził nas na podziemny parking woli paryskiego ratusza.
5. Stamtąd wyciągnąć rękę, aby dotrzeć do katedry Notre Dame.
6. Natychmiast zostali dosłownie zafascynowani policjantem, który regulował ruch na skrzyżowaniu. Nie tylko był młody, wysoki i przystojny. To było tylko ucieleśnienie uprzejmości i życzliwości dla uczestników ruchu, przyjemność z wykonywanej pracy, przy jednoczesnym uznaniu wagi powierzonej mu misji - uregulowania ruchu w centrum Paryża, w prawdopodobnie najczęściej odwiedzanym zakątku świata..
To nieplanowane, można by rzec, nieumyślne spotkanie z małym znajomym miastem, całkiem niespodziewanie, przyniosło wiele przyjemności. Zrobiliśmy trywialnie z Katedry do Luwru, a następnie przez Ogród Tuileries i Place de la Concorde do Wielkich i Małych Pałaców i mostu Aleksandra III, a stamtąd do Pól Elizejskich iz powrotem.
7. Liczba napotkanych brązowych pomników wykutych z kamienia przekroczyła wszelkie rozsądne granice..
8. Żona wpadła na pomysł znalezienia i spróbowania pieczonych kasztanów. Zobacz, że ich miejsca sprzedaży nie powiodły się. Zapytali przechodnia. Powiedział, że kasztany nie są jeszcze sezonem. Zaskoczyło nas nowe przykłady "wzajemnego przenikania się". Pedicabs i tuk-tuki. To coś nowego w Paryżu, albo tak bardzo o tym zapomnieliśmy.?
9. Powrót powrócił o zmierzchu, a po przybyciu do ratusza okazało się, że nie pamiętamy, gdzie jest wejście na parking. Gdzie jest wejście, znalezione, ale bez chodnika. Chodziłem dwa razy w ciągu całego kwartału - nie ma wejścia. Musiałem spytać strażnika w pobliskim banku. Pokazał swoją rękę - oto on. - Gdzie, nie widzę. - Tak, to wszystko. I nie byłem zbyt leniwy, żeby pójść ze mną, żeby pokazać mi schody na środku chodnika. I szukaliśmy drzwi w budynkach. To był najdroższy parking na całą naszą podróż. A może na wszystkie poprzednie podróże. 19 euro i 40 centów lub, jak to nazywają Francuzi, centy. Znów jesteśmy na Pól Elizejskich, patrząc na oświetloną ulicę z samochodu. Później jedna z naszych gospodyń domowych powie ci, że nie jest bezpieczna na tej ulicy w ciemności..
10. Giverny. Claude Monet. "Blisko jego domu ze słynną różową ceglaną fasadą ...
11. ... złamał piękny ogród z łukami pnących roślin, kwietnikowymi glicyniami i azalią, ...
12.
13.
14. ... staw z liliami wodnymi i mostami w stylu japońskim "(Wikipedia).
15.
16.
17. Artysta mieszkał tu od ponad 40 lat, malował wiele obrazów i został pochowany na miejscowym cmentarzu. A jego majątek został ostatecznie przeniesiony do państwa. Odtąd jest utrzymywany w tym samym stanie. O każdej porze roku jest tu mnóstwo kwiatów..
18. I turyści. Staw, znany ze swoich arcydzieł, jest naprawdę wspaniały. Ogród jest pochowany w dalii, słonecznikach i ogromnej liczbie innych kolorowych i jasnych kolorów, których nazwy nie znam. Dom według dzisiejszych standardów naszej nouveau riche skromny, ale bardzo przytulny.
19. Pod osiedlem i sąsiednią częścią wsi.
20. Z przykrością muszę jeszcze wspomnieć o miejscu, w którym tęskniliśmy - muzeum impresjonizmu. Nie za bardzo przepraszam za samo muzeum, tak jak w parku obok. Nic w takim miejscu nie jest grzechem i przyjdzie ponownie.
21. Mieszkać w pozbawionych twarzy hotelach bez budżetu. Poszliśmy do miejscowego biura turystycznego, tutaj jak zwykle nazywano go Office de Tourism, ale Mezon de Tourism. Poprosili dziewczynę, aby dała nam pokój od właścicieli, jest Bed and breakfst, on jest Chambre d'hotes. Dziewczyna okazała się samą uprzejmością, co w naszym odczuciu jest typowe dla podobnych biur w małych miasteczkach we Francji. Wkrótce zamówiono nam pokój w wiosce Breuilpont, 25 kilometrów od Giverny, gdzie zamierzaliśmy zatrzymać się na dwie noce, aby poświęcić jeden dzień na zwiedzanie okolicznych atrakcji. W drodze do Braponu zatrzymali się na spacer po mieście Vernon, przez które przeszli. Nic niezwykłego urocze miasto. Tysiące 25 osób. Ale w środku jest już Doner Kebab (tam sprzedają shawarma), aw kawiarni na tarasie jest grupa ciemnoskórych francuskich.
22. Na obrzeżach miasta złapaliśmy zamek w Bizy. Postanowiliśmy wybrać się na spacer po parku i zobaczyć reklamowane fontanny. Park i fontanny tak. Część terytorium jest zamknięta dla publiczności, gospodarze mieszkają tam.
23. Następnie próbowali uzupełnić tanią benzynę na stacji automatycznej w pobliżu supermarketu Carefour. Nasze karty do napełniania się nie spodobały. Tymczasem benzyna pozostała bardzo mała. Przeszukałem nawigatora do najbliższej stacji benzynowej, która pod tą nazwą nie jest podobna do stacji benzynowej w supermarkecie, to znaczy nie jest automatyczna. Była blisko. Ale cena gazu wynosi 1,86 euro / litr, podczas gdy w Carefour było to 1,55. Przy okazji, kilka słów o benzynie. Po powrocie do Niemiec zauważyłem, że większość, jeśli nie wszystkie stacje benzynowe oferowane wraz ze zwykłymi Super 95 jeszcze bardziej Super 95 - E10, który był o kilka centów tańszy. Nie wiedziałem, co to było i nie zawracałem sobie głowy. We Francji ten Super 95 - E10 był jedyną opcją inną niż Super 98. Kiedy ją napełniłem i wydawało mi się, że silnik jest w jakiś sposób błędny. Czytałem w Internecie i stwierdziłem, że jest to benzyna z dodatkiem 10% bioetanolu (alkoholu) i że nie nadaje się do wszystkich samochodów. Dlatego zacząłem wypełniać 98.
24. Przybyliśmy do Braypon. Jest to wioska na odludziu z tysiącem mieszkańców. Na tarasie obok kawiarni siedział ciemnoskóry Francuz. Nie jestem faszystą. Jedynie rozpowszechnienie się imigrantów spoza głównych miast Francji było dla mnie nowością. Miejscowi, widząc samochody z zagranicznymi numerami, spytali w przyjazny sposób, jaki numer domu potrzebowaliśmy i jak się do niego dostać. Brama na dziedziniec była szeroko otwarta. Wszedłem do środka i zadzwoniłem do drzwi. Cisza Dotknąłem drzwi, nie były zamknięte, ale na moim "Hello!" brak odpowiedzi.
25. Na dziedzińcu było kilka domów, ale jest ten sam obraz.
26. Po około 20 minutach na podwórze podjechał mały Citroën. Wyszedł stamtąd mężczyzna, rozmawiałem z nim i zrozumiałem, że jego żona ma do czynienia z pokojami, że zadzwoni i ją teraz zapyta. Co możemy nazwać na podwórku. Kiedy dzwoniliśmy, zadzwonił z żoną, powiedział, że będzie za pół godziny, ale wciąż możemy zająć nasz pokój. Okazało się, że mamy tyle pokoi, co dwa pokoje - sypialnię i salon. Na komodzie w sypialni stała butelka calvadosa, dwie szklanki i miska słodyczy.
27. Calvados - brandy jabłkowa to lokalny napój wraz z jabłecznikiem - gazowany napój o niskiej zawartości alkoholu. Winogrona nie są tu dojrzałe. Sąsiedni wydział był również nazywany Calvados..
Wkrótce nadeszła gospodyni, ładna gadatliwa kobieta, biegle władająca językiem angielskim. Ma na imię Anna, ma 5 dzieci, z których dwie były z nią - Alexander i Roxana. Powiedziała, że oprócz tych dwóch pokoi możemy skorzystać z kuchni na pierwszym piętrze, ostrzegł, że calvados jest bardzo silny, że należy go pić po posiłkach. Zaproponowałem, jeśli chcemy, zabrać jej rowery i przejść się po okolicy. Traktowaliśmy ją czekoladkami przywiezionymi z Kijowa, od razu podała nam butelkę jabłecznika, ostrzegając, że otwarcie jej nie będzie możliwe bez rozlewania, więc lepiej zrobić to nad zlewem. Wspólnie z nią zaplanowaliśmy następny dzień, który miał rozpocząć dzień od jazdy na rowerze. Zjedliśmy z nami butelkę wina i sera, więc cydr został przełożony na jutro..
Poranek był deszczowy. Ścieżka rowerowa zniknęła. Niektóre rekompensaty za to śniadanie. Anna położyła duży stół w jadalni jej domu, drewno opałowe trzasnęło w kominku, a wokół paliły się świece. Naczynia były zrobione ze srebra antycznego (nie mam sensu w srebrze, szczególnie starożytny, po prostu uznałem, że to srebro i na pewno starożytne).
28. Tak szykowny, nigdy nie jedliśmy śniadania. Nawet raz w Baden-Baden, gdzie podawali szampana i kawior na śniadanie, sytuacja była skromniejsza. Po śniadaniu rozpoczęła się rozmowa. Zapytaliśmy, jaki dziwny budynek widzieliśmy na rzece podczas wczorajszego wieczornego spaceru niedaleko starego młyna wodnego. Okazało się - miejsce do prania. Następnie takie miejsca widzieliśmy wszędzie. Niektóre z nich zdobią kwiaty i zmieniają się w historyczny zabytek..
29. Opowiedzieli Annie o swoich wrażeniach z Paryża i okolicy zamieszkałej przez imigrantów. Wspomnieli także o swoim zakłopotaniu, że w ich wiosce są nawet imigranci. Anna powiedziała, że mężczyzna, którego widzieliśmy, pojawił się niedawno wraz z nowym właścicielem tego miejsca. Że tu nie mieszka i jej zdaniem jest możliwe, że próbuje tu ustanowić handel narkotykami. Powiedziała także, że niedawny napad Romów z Rumunii był prawdziwą katastrofą..
- Duży obóz, liczący więcej niż populacja wioski, znajduje się na pobliskiej łące. Płonęli, polowali w lesie i łowili bez licencji! Wyobraź sobie? Wisiały po ulicach i męczyły ludzi. Musiałem nawet zamknąć bramę na dziedziniec. Złożyliśmy skargę na policję, ale ona nic nie zrobiła. Wygodnie jest dla nich wysłać obóz z dala od dużych miast. Pochodzę z Korsyki. Kiedy Tsigan próbował się tam osiedlić, miejscowi mężczyźni przyjechali z bronią i poprosili ich o odejście. Szkoda, że moralność jest tak miękka.
Anna powiedziała również, że ich kierowcy zaczęli sygnalizować sobie nawzajem reflektory, ostrzegając o kontroli prędkości. Nigdy nie widziałem czegoś takiego. To prawda, nigdy nie widziałem samej kontroli..
30. Zaczęliśmy jeździć po okolicznych wioskach..
31.
32.
33. Ładnie, ale ... za mało wrażeń. Chodźmy na nowe wrażenia w Les-Andelys.
34. Tam - ruiny twierdzy Gayard (Gailard), zbudowanej przez Ryszarda Lwie Serce.
W przypadku tego ostatniego nie mamy szczególnej sympatii, ale podczas tej podróży miejsca związane z jego imieniem spotkają się z nami więcej niż raz. Wieczorem gospodyni zaprezentowała nam nowego najemcę. Alexy, tak się nazywała studentka paryskiej szkoły biznesu, przyjechała tutaj, by odbyć staż w jakimś przedsiębiorstwie. I właśnie ugotowaliśmy wspaniałą zupę z klopsikami. Była porcja dla Alexy. On z kolei potraktował nas serami i razem wypiliśmy butelkę cydru. Wciąż nie wiedzieliśmy, że cydr w Normandii był pijany ze specjalnych filiżanek, takich jak filiżanki do herbaty, i nalał do szklanek. Podczas kolacji dużo rozmawiali. Poprosiłem Alexy'ego, jak rozwiązać całą różnorodność francuskiego wina. Na przykład w supermarketach jest wino za 3 euro za butelkę. Wypiliśmy go więcej niż raz i nam się to podobało. Jak jest źle i jak to się różni od drogiego wina. "Jeśli pijesz dużo taniego wina, Twoja głowa będzie bolała" - odpowiedział Alexy. - A jeśli pijesz dużo drogo? "I nie będziesz go dużo pił, bo jest drogi" - zaśmiał się. Poprosiłem go również o wyjaśnienie znaczenia francuskiego słowa na śniadanie - Petit D? Jeuner. Wiedziałem, że słowo Petit znaczy mały. Dlaczego mały? Ponieważ wciąż jest tylko D? Jeuner, była odpowiedź. To wszystko, tłumaczę moją żonę, teraz rozumiem, dlaczego Francuzi jedzą tylko bułki z dżemem na śniadanie. Ponieważ po śniadaniu "pti" nadal będą mieli własne śniadanie. Alexy jakoś zrozumiał moje wyjaśnienia i natychmiast odpowiedział, że po prostu D? Jeuner to nie tylko kolejne śniadanie, ale lunch lub nasz lunch. Rozmawialiśmy z nim przez długi czas. Powiedział, że studia na uniwersytetach we Francji są bezpłatne, ale studiuje w szkole biznesu, a tam musi płacić 15 tysięcy euro rocznie. W tym celu wziął pożyczkę z banku. Aby iść do szkoły, musiał uczyć się przez 2 lata na kursach przygotowawczych, również płatnych. Ale teraz, zaledwie rok później, otrzyma tytuł licencjata. A na mistrza trzeba będzie uczyć się przez kolejne 3 lata..
Następnego dnia rano samodzielnie wykonałem godzinę jazdy rowerem po przedmieściach wioski. Potem było to samo wspaniałe śniadanie. Następnie gospodyni zapewniła nam kontakty z właścicielami oddających pokoje w innych regionach, w których planowaliśmy wpaść, zaznaczone miejsca na naszej trasie na mapie, które były interesujące z jej punktu widzenia i udaliśmy się na kanał La Manche w Honfleur.
Ciąg dalszy nastąpi ...