Przedstawiamy czwartą część lj-user DRO-AD opowieści o autotravel przez Bawarię - Normandia - Bretania - Dolina Loary - Burgundia - Alsace: Parafia Breton.
Chambre d'h? Tes, oni też mają dla nas złe śniadanie - jeden z nich nie chce odejść. Niechętnie rozstajemy się z tym mieszkaniem. Ogrzewa nas tylko nadzieja, że miejsce następnego noclegu będzie co najmniej równie dobre.
(48 wszystkich zdjęć)
Sponsor post: Sklep z kawą i herbatą: Ogromny wybór w rozsądnych cenach!
źródło: dro-od.livejournal.com
1. Nasz następny przystanek znajduje się w obszarze Morlaix. Tam zamierzamy spojrzeć na pożądane strony parafii bretońskiej. Planujemy spędzić cały następny dzień na tym. W międzyczasie chcemy zobaczyć brzeg różowego granitu. Aby rozcieńczyć monotonię drogi, postanowili odwiedzić kolejną ze 150 najpiękniejszych wiosek we Francji, Moncontour. Monotonia rozcieńczona, ale nie więcej. (Ponownie, patrząc na wykonane tam zdjęcia, uważam, że nasze odkrycia zostały wykonane na miejscu, pośpiesznie, a miejsce przez nas niedocenione).
2.
3. Istnieje nawet hala honorowa dla najważniejszych pracowników kapitalistycznej siły roboczej.
4.
5. Tak, i zaczął się deszcz. I bez większego żalu kontynuowaliśmy naszą podróż po Morlach. Początkowo planowaliśmy wezwać w Ploumanac'h i przejść się brzegiem różowego granitu, a dopiero potem w Morla. Ale potem zdecydowali się najpierw zaopatrzyć w mieszkanie i dopiero wtedy spokojnie spacerować wzdłuż brzegu. Inspekcja miasta Morlaix nie była częścią naszych planów, po prostu wjechaliśmy do niego, aby udać się do biura turystycznego. Jednak nawet to, co widzieliśmy w pobliżu biura turystycznego, zrobiło na nas wrażenie.
6.
7. Procedura rezerwacji domu była tak wygodna, jak we wszystkich poprzednich przypadkach. Nie tylko znaleźli dla mnie najtańszą opcję - tylko 40 euro, ponieważ znajdował się on również w San Tegonnec (Saint-Th? Gonnec), jednym z najbardziej znanych miejsc dla swoich parafii. Bez żalu kupiłem przewodnik po dworcu parafialnym za 2 euro w tym samym gościnnym biurze podróży. Teraz idziemy cicho do Perros? -Gir? To (Perros-Guirec), obok którego znajduje się ten sam Ploumanach z różowym granitem.
Po drodze zatrzymaliśmy się w przepięknej zatoczce, gdzie na płaskim dnie morskim, po odejściu, pływali jeźdźcy. Kiedy pójdziemy tą samą drogą, to miejsce będzie już pokryte wodą..
8. Naprawdę podobał nam się spacer po parku Pink Granite. Dobrze, że nie musieliśmy się śpieszyć, żeby zamknąć biuro podróży, i mogliśmy z łatwością chodzić i podziwiać widoki. Pogoda po prostu nie mogła być lepsza na taki spacer. Słońce stopniowo schodziło, oświetlenie się zmieniało, a wrażenie skał zmieniało się. Niestety moje zdjęcia słabo przekazują lokalną urodę.
9.
10.
11.
12.
13. Bardzo spektakularna atrakcja - karmienie mew z ręki. Widziałem zbliżającego się mężczyznę, nad którym wznosiły się mewy. Okazało się, że karmił je chlebem, którego kawałki wyrwały mu z rąk..
Starałem się podążać za jego przykładem, oferując mewom kawałek biszkoptu. Ale kiedy jedno z ptaków spadło na mnie z otwartymi skrzydłami, otrząsnąłem się i w ostatniej chwili odciągnąłem moją rękę. Karmienie nie nastąpiło i ptak odleciał.
14. Przybył do San Tegonnec już ciemno. Gospodyni Marie-Jose nie mówiła po angielsku, a właściciel Louis mówił, że mieszkanie, które wynajęliśmy, było, jak już powiedziałem, najbardziej niedrogie, ale okazało się ono skromniejsze niż wszystkie poprzednie. Pokój był pod wspólnym dachem z właścicielami, a ponadto łazienka była dzielona przez dwa pokoje, co w naszym przypadku nie miało wpływu na komfort, ponieważ drugi pokój był pusty. W broszurze o tym szczerze ostrzegł (nie wszyscy, ale tylko ci, którzy znają francuski) - "chambres avec douches et WC communs". Teraz zwrócimy na to uwagę. Meble w sypialni były wykonane z litego drewna i rzeźbione. Dom i tereny były całkiem miłe..
15. Była jeszcze jedna różnica tego pokoju od poprzednich - zamiast konwektorów elektrycznych był tu zwykły grzejnik ciepłej wody, w tym przypadku zimny. Dlatego w nocy w pokoju nie było tak zimno, ale świeżo. Rano pytaliśmy gospodarzy o to, a wieczorem także, kiedy bateria była gorąca. Na śniadanie Louis wszedł do jadalni i zapytał nas o Ukrainę z zainteresowaniem, demonstrując jakąś wiedzę na ten temat. - Skąd pochodzi wiedza? - zapytaliśmy. - Z encyklopedii. To prawda, przyznał, myślałem, że Ukraińcy są niebieskookimi blondynkami. Jak się okazało, byliśmy pierwszymi gośćmi z naszego kraju. Był również świadomy problemu językowego na Ukrainie. Rozmawialiśmy o języku bretońskim. Jest to ostatni język celtycki na kontynencie europejskim. Starsze pokolenie nadal go używa, młodzież nie. Ostatnio jeden polityk próbował ożywić język, przywrócić go do życia, uczynić go głównym językiem w szkołach, ale ...
16. Kilka słów o parafiach bretońskich (oslo paroissial). Brittany, prawdopodobnie, nigdy szczególnie w nędzy. Ale był czas, kiedy szczególnie się rozkwitała. Było to w XVI wieku, kiedy intensywnie rozwijał się przemysł stoczniowy. W Bretanii, a zwłaszcza w tym regionie Finistère (Finist? Re), udało się sprzedać produkowany tutaj len i konopie, które są niezbędne do budowy żaglowca. A za pieniądze zdobyte w obfitości, lokalne wioski rywalizowały ze sobą w przepychu i pretensjonalności swoich kościołów. Zgodnie z celtyckim zwyczajem świątynia i cmentarz znajdowały się na jednym kawałku ziemi otoczonym kamiennym murem. W ścianie, z reguły, było wspaniałe wejście w formie łuku triumfalnego. Niezbędnym atrybutem był także kamienny obraz krucyfiksu "Golgota", który stał osobno na miejscu i ossuarium, pomieszczenie do przechowywania starych szczątków zmarłych..
Z trzech tras, które kupiliśmy w przewodniku po sekcjach parafialnych, zbudowaliśmy też jedno, rondo, ale trochę więcej. Zaczęliśmy od "naszego" - w San Tegonnek. Jest to znane głównie z dekoracji kościoła. Cóż, kościół, pokazaliśmy i namalowaliśmy. Chociaż to także zupełnie nic. Bardzo ładnie, jeśli weźmiesz pod uwagę rozmiar San Tegonnec.
17. Szczególnie piękne wnętrze.
18. A tutaj jest "Golgota".
19. Po San Tegonnec obszar parafialny w miejscowości Loc-Equiner-Saint-Thegonnec wydawał się niczym. Widać, konopie rodziły tu źle. Mam na myśli, że wyprodukowano mniej konopi..
20. Ploun? Our-M? Nez. Trochę lepiej. Bez triumfalnej bramy.
21. Kościół w środku jest bogato zdobiony.
22. A to jest Comana. Tutaj z konopiami wszystko oczywiście nie było złe..
23.
24. Czego nie można powiedzieć o sąsiednim Saint Cadou. Bardzo skromny.
25. Wystarczająco piękna i bogato zdobiona część miasta Sizun. Solidny łuk triumfalny - prawdziwa brama do raju.
26. Wszystko w dekoracyjnych elementach i rzeźbieniu ossuarium.
27. I taka Pieta ...
28. La Martyre. Nazwa tego miasta oznacza "męczennika". Jego nazwa pochodzi od władcy Bretanii Salomona, który ukrywał się w tym miejscu, który został zabity w IX wieku. Następnie został kanonizowany. W tym miejscu należy również wspomnieć, że zgodnie z tradycją bretońską wiele kościołów nosi nazwy miejscowych świętych. To zdjęcie pokazuje dużą różnicę między językami francuskim i bretońskim. W Bretanii wszystkie lub prawie wszystkie nazwy miejscowości są powielane w dwóch językach.
29. Lokalna parafia, choć mniejsza niż wiele innych, jest bardzo interesująca i pełna jest różnych elementów dekoracyjnych..
Bardzo bogate wnętrze kościoła. W jednej z nisz - drewniana, polichromowana rzeźba króla męczenników.
30. Na fasadzie kościelnego portyku znajduje się wiele rzeźb z kamienia..
31. Jeśli chodzi o mój gust - bardzo wzruszające obrazy.
32.
33.
34. W sąsiednim Ploudiry nie jest tak interesująco jak w następnym miejscu, które odwiedziliśmy, Loc Equiner.
35. W dość dużym, według lokalnych standardów, miasto Landivisiau - czy aż 9000 osób żartuje - ogólnie, ze względu na urbanizację, miejsce to zostało zburzone, pozostawiając tylko kościół. Konieczne było poszerzenie przestrzeni na targi konne.
36. Od tego czasu była jeszcze miejska fontanna ozdobiona rzeźbami.
37. I oto zbliżamy się do najbardziej niezwykłego przykładu bretońskich miejsc parafialnych - Gimilillo (Guimiliau). Opuściliśmy go specjalnie na koniec. Ale najpierw, jakby się rozgrzać, - Lampol-Gimillo (Lampaul Guimiliau).
38.
39. Choć rozgrzany, wciąż uchwycił ducha Gimillo. Być może tylko triumfalny łuk jego skromności nie odpowiadał reszcie zespołu. I tak wszystko inne świeciło z takim bogactwem.
40.
41.
42.
43.
44.
45. Koło jest zamknięte. W dzień biegacz był tylko 70 km. Wciąż był czas do końca dnia. W poprzednich dniach byliśmy tak przyzwyczajeni do spacerów nad morzem, że postanowiliśmy wybrać się na spacer do najbliższego nadmorskiego miasteczka. Wybór padł na Saint-Paul-de-Leon (Saint-Pol-de-L? On). Nic o nim nie wiedzieliśmy. Dotarliśmy do centrum. Centrum jest całkiem miłe. Imponująca wielkość i dekoracja katedry.
46. Turofis jest już zamknięty. Spojrzałem na mapę tabletu miasta i zobaczyłem, że w pobliżu znajduje się park, który również znajduje się niedaleko morza. Chodźmy tam.
47. Z parku rozciąga się wspaniały widok na okolicę. Widzieliśmy pod tą wyspą, połączoną z lądem przez zaporę i zdecydowaliśmy się na nią.
48. W samochodzie czekaliśmy nie na absolutnie miłą niespodziankę. Pozostawiając go, zawsze usuwamy nawigatora. I tutaj ją odkładamy, ale się nie włącza. Żadne głaskanie i perswazja nie pomagają. Nie wiem, jak to zrobiliśmy bez tego wcześniej, ale teraz po prostu zniknęlibyśmy, gdybyśmy nie mieli opcji kopii zapasowej w postaci tabletu. Wersja Androida programu IGO jest bardziej prymitywna, ale radzi sobie z podstawowym zadaniem od punktu do punktu. Jedyną rzeczą jest to, że pod tabliczką nie mamy przywiązania, a żona musiała trzymać ją w dłoniach. Na wyspie był park, w którym chętnie chodziliśmy, ale było wietrznie - i wkrótce wyjechaliśmy.
Wieczorem zapytałem Google, jak przywrócić nawigator do życia, a Google powiedział, że najprawdopodobniej żyje, wystarczy, że wróci do pozycji początkowej "Wstrzymaj". Miał rację, przełącznik został nieumyślnie przeniesiony z miejsca, gdy nawigator został usunięty z kołyski. Co byśmy zrobili bez Internetu i co byśmy zrobili bez nawigatora? Jak zmieniło się nasze życie wraz z pojawieniem się w nim wszystkich tych rzeczy i tego, jak byliśmy od nich zależni.
Miejsce naszego dzisiejszego przystanku było najdalszym punktem naszej trasy z Kijowa. Musieliśmy rozstawić szyby. Do końca podróży jest jeszcze daleko, ale mijamy jej zenit i to jest trochę smutne. Jak śpiewał Andrei Makarevich:
Od dzieciństwa mam tendencję do zmiany miejsca,
Myliłem pożegnanie i wybaczenie,
Jestem drogi do odjazdu,
Zawsze jest trudno wrócić ...
Ciąg dalszy nastąpi ...