Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że niedźwiedzie są groźnymi, dzikimi zwierzętami. Spotkać takiego drapieżnika na wolności - czyli stanąć twarzą w twarz ze śmiercią (wszyscy mentalnie zaprezentowali Oscarowego "Survivora" i skinęli głowami).
Fifi - syryjski niedźwiedź brunatny. W świetle tego biednego zwierzęcia nie ma absolutnie żadnej złości. Ale jest ból, niewiarygodne znużenie i zupełnie szczere niezrozumienie, dlaczego miała tak okrutny los..
Pierwsze 10 lat jej życia Fifi spędził w ciasnej klatce przydrożnego zoo w Pensylwanii. Kiedy zoo było zamknięte, właściciele zwierząt splunęli na niedźwiedzia i jego trzech krewnych, pozostawiając drapieżników, którzy marudzili w ciasnocie, nie przystosowani do trzymania klatek na niedźwiedzie. W tym więzieniu Fifi żyło 20 lat.
Chociaż jego istnienie trudno nazwać życiem. Zwierzę nie było chodzące, źle karmione, nie miało dostępu do wody. Najgorsze jest to, że niedźwiedzia nie wolno było hibernować, co oznacza, że jej ciało było w ostatnim stadium wyczerpania..
Zeszłego lata właściciel Fifi postanowił pozbyć się niedźwiedzi. Robotnicy z PETA przyjechali, by zabrać zwierzęta, które były zszokowane stanem niedźwiedzia: cienkie, zwisające, w niektórych miejscach ściśle przylegające do szkieletu, oczy zatonęły. Później Fifi odkrył zapalenie stawów tylnych nóg. Ona i inne niedźwiedzie okresowo kołysały się tam iz powrotem - zwierzęta wykorzystują ten ruch, aby poradzić sobie ze stresem..
W najkrótszym czasie niedźwiedzie zostały przetransportowane do parku dzikich zwierząt w Kolorado, zapewniając im odpowiednią opiekę i prawidłowe odżywianie. Po raz pierwszy ich łapy dotknęły trawy, wody w sadzawce, po raz pierwszy spróbowały owoców.
Wolność i uważna obserwacja medyczna cudownie przekształciły Fifi. Niedźwiedź zyskał na wadze i uzyskał grube, długie futro w kolorze kawy. Dzięki pracownikom PETA, teraz Fifi będzie dobrze.