We wszystkich zawodach są ludzie, którzy czasami robią coś innego i są tacy, którzy podążają za swoim powołaniem. We wszystkich oprócz jednego. Marynarze są tylko dla miłości. Nie można spędzać w pływaniu przez kilka miesięcy, jeśli nie zakochać się w morzu i nie spodziewać się nowego spotkania z nim, raz na brzegu. Niemożliwe jest służyć na statku dzień po dniu, jeśli nie jesteście do tego oddani..
Film dokumentalny "Chwile morza", który niedawno odbył się w Moskiewskim Planetarium, opowiada o wartościach i uczuciach takich osób. Artysta ludowy Rosji Sergey Garmash i scenarzysta Daniella Okudzhava czytają monologi członków załogi słynnego żaglowca Krusenstern. Odwiedziliśmy tę fascynującą akcję, aby przekazać wam rewelacje żeglarzy..
"Krusenstern"
Krusenstern to czteromasztowa kora żeglarska ze stuletnią historią. Kiedyś służył w Niemczech i pod nazwą "Padwa" przewoził towary z Ameryki Południowej. Po II wojnie światowej został przeniesiony do Związku Radzieckiego i kontynuował oranie Atlantyku. A w latach 90., cudownie uciekając przed losem wypisanym na ląd, wstąpił do służby w Wyższej Szkole Morskiej Kaliningradu.
Od tego czasu na pokładzie jachtu ćwiczy się trzysta kadetów. Czasem dołączają do nich entuzjaści z kontynentu, którzy są zapraszani przez klub turystyczny Michaiła Kozhukhova. Ale sztab dowódców to w całości wilki morskie, które przeszły ogień i wodę z Kruzenshtern, dużą ilością wody. W tym dwa dookoła świata. Historie, oczywiście, waga. A w każdym z nich statek jest jedną z głównych postaci..
... Okrągła sala planetarium pogrąża się w półmroku. Pod kopułą nie świecą, jak to jest w zwyczaju, gwiazdy, ale ocean odpryskuje i żagle stają się białe. Ekspresyjny film zrealizowany w jednej z podróży Kruzenshtern towarzyszy całemu przedstawieniu. Wraz z muzyką na żywo dokładnie zauważają ton każdego z monologów..
Garmash wychodzi i zagłębia się w zaraźliwe, chrapliwe czytanie. Na początku trochę oderwany, a potem coraz bardziej emocjonalnie. Czasem słowo trafia do Danielle, pisała te teksty, po rozmowie z marynarzami.
Dom
"Były chwile, kiedy czułem się jak ziarnko piasku", wspomina Pavel Starostin, główny oficer kapitana. "Kiedy patrzysz na ogromną falę, która nadchodzi, kalkulujesz w swojej głowie: mam duży statek, głębokość wynosi 11 metrów, przesunięcie jest 80 tysięcy ton Hulk! Nadchodzi fala, a ty zdajesz sobie sprawę, że jesteś ziarnkiem piasku Jeden zły ruch i nie jesteś.
Ale nic nie zmusi mnie do opuszczenia morza. Widzisz, to jest choroba przybrzeżna. My, chorzy, gdy nie ma pitchingu. Chociaż uwielbiam wracać do domu. Jest cudowne uczucie: bez ciebie tutaj w żaden sposób. W domu moja siostra skończyła ćwierć na piątkę, pasterze się zestarzeli, jej rodzice się zestarzeli, kot nie może już wskoczyć na kanapę. Wszystko to tworzy melancholię, zaczynasz myśleć o domu każdego dnia po sześciu miesiącach spędzonych na morzu. A w domu po chwili zaczynasz tęsknić za statkiem ".
Energia
Kapitan-mentor Mikhail Nowikow powtórzył starszemu oficerowi:
"Na statku żaglowym są zupełnie inne wrażenia, których nie można uzyskać nigdzie indziej, na Kruzenshtern można wyłączyć wszystko, elektryczność, system podtrzymywania życia, całą załogę należy przynieść na pokład, tylko dwa z nich powinny pozostać u steru, a ta ogromna konstrukcja się tam znajdzie, gdzie obrócą się te dwie osoby.
Wszystkie inne statki potrzebują silników, silników odrzutowych, a Krusenstern nie. Żywi się jakąś ludzką energią. A gdyby go tam nie było, zsyłaliby go na brzeg dawno temu, jak to miało miejsce w przypadku wielu żaglowców.
Więc kapitan musi być wyjątkowy, żeby wszystko się kręciło. Kapitan musi przyjąć statek za swoje własne życie. Gdzie jesteś, tam jest, az jakiegoś punktu przeciwnie ".
Kapitanie
Michaił Jeremczenko idzie do Kruzenshtern jako kapitan, jego dusza boli dla kadetów:
"Na statku miłość do siebie wciąż żyje, ciężko to opisać, zdarza się tylko z marynarzami, wydaje się, że ludzie w zamkniętej przestrzeni powinni gromadzić gniew, irytację, ale nie, staram się, aby wszyscy traktowali się nawzajem ciepło, że wszyscy czują się komfortowo, a przynajmniej trochę jak w domu.
Dla kadetów praktykowanie na statku jest obowiązkowym etapem ich życia, granicą między dzieciństwem a dojrzałością. Dopiero po locie kadet podejmuje decyzję. I dobrze, że są żaglówki. Jeśli nie przez żeglarstwo, to jak zakochać się w morzu? Faceci, którzy ćwiczą w Kruzenshtern, nigdy nie będą złymi ludźmi. To nie są moje słowa. To są słowa Gienadina Wasiljewicza Kolomenskiego ".
Giennadij Wasiliewicz
Kolomna nie był długoletnim kapitanem Kruzenshternu. Podobnie jak wielu innych kapitanów, żył przez krótki czas bez ulubionej rzeczy na plaży. Zaledwie kilka lat - i atak serca.
"Giennadij Wasiliewicz był pod wieloma względami godny szacunku, zarówno jako profesjonalista, jak i osoba, raz otrzymaliśmy sygnał SOS od polskiego szkunera podczas regat, dziewczyna spadła z masztu na pokład, Giennadij Wasiliewicz postanowił odejść z wyścigu, aby ją ocalić. Wiele statków odpowiedziało, ale tylko my mieliśmy lekarza, tak, a burza była silna, ale wciąż nie trzęsiemy się.
Wyścigi dużych żaglowców, w których kapitan może się wykazać i bronić honoru kraju, zdarzają się co pięć lat. I czy następny nie jest znany. Ale wystartowaliśmy z wyścigu. Opuściliśmy łódź w ciężkich warunkach sztormowych, przeładowaliśmy dziewczynę. A kilka dni później za nim przeleciał helikopter. Wróciliśmy do wyścigu i wygraliśmy go. Ten akt Giennadija Wasiljewicza pokazuje wszystko. Jest jednym z niewielu kapitanów w moim życiu, którego załoga nazywała tatą ".
Romans
Żeglarze są jak dzieci. Wszystkie widoczne, sprawdzone elementy, ale dzieci. Siergiej Usankow, asystent kapitana do pracy naukowej, od ponad kilkunastu lat surfuje po morzach i oceanach, ale wciąż robi zdjęcia:
"Ten statek mnie wciągnął. Tutaj, oczywiście, wszystko jest inne, a nie jak na okrętach wojennych: po pierwsze, karmią się cztery razy, nie trzy, po drugie są kobiety..
Element romansu jest we mnie zachowany. Ostatnio był burzliwy, rano wyszłam na pokład i stałam przez około piętnaście minut. Wydawało się, że trochę się trzęsie. Więcej będzie.
Nie zawsze, ale czasami zabieram ze sobą kamerę. Czasami piękny zachód słońca lub zmierzch księżyca. Niektóre stały się nudne, ale wciąż biegam, robię zdjęcia ".
Wiek
"Jest takie powiedzenie: kiedyś były drewniane statki i żelazni żeglarze, a teraz są żelazne statki i drewniani marynarze, a jeśli nagle znikną statki żeglarskie, żelazni marynarze znikną razem z nimi, ale nie chcę o tym myśleć. Spotkanie odbyło się w stulecie, a nie w muzeum, ale na morzu "- podsumowuje szef łodzi, Michaił Privalov.
"I tak żyjemy, oddychamy, wygrywamy".