Znany białoruski bloger Maxim Mirovich odwiedził bazę przechowywania broni jądrowej: "Gdzieś na południu Białorusi, wśród lasów Poleskiego, znajduje się niewielka kropka na mapie, która jest teraz pięknie i pokojowo nazwana Zarechye. Jest to bardzo małe miasteczko składające się tylko z jednej ulicy, oraz jakieś ogromne, ogrodzone terytorium porośnięte lasem graniczą z miastem. Zwykły gość jakiejś karty Google decyduje o tym, co zobaczył, zwykłym białoruskim agro-mieście, i nie przywiązuje do tego żadnej wagi, a jednak pokojowe imię th i straszny obiekt o nazwie "Gomel-30".
W odległych czasach zimnej wojny ZSRR rozmieścił broń jądrową na swoich zachodnich terytoriach (na Białorusi, Litwie i Ukrainie). Dokonano tego z dwóch powodów - po pierwsze dlatego, że pociski były bliższe "prawdopodobnemu wrogowi" (cały świat rozwinięty został uznany za za ogrodzeniem ZSRR), a po drugie - potencjalna wojna nuklearna powinna nastąpić dokładnie na terytorium tych republik radzieckich i nie dotykaj moskiewskiej metropolii.
W celu utrzymania głowic nuklearnych zbudowano kilka specjalnych kompleksów, do których doprowadzano głowice nuklearne z tzw. Krajów Układu Warszawskiego. W specjalnych kompleksach zdemontowano ładunki nuklearne, sprawdzono całą elektronikę i funkcjonalność, po czym zabrano je z powrotem do magazynów lub do "obowiązku bojowego".
Jednym z takich kompleksów był Gomel-30. Obiekt ten został zbudowany i eksploatowany w ramach ekstremalnej tajemnicy - kompleks obejmował kilka obwodów drutów kolczastych i gniazd karabinów maszynowych betonowych bunkierów, żołnierze z kompleksu nosili postać zwykłych oddziałów komunikacyjnych, a miejscowym surowo zabroniono wchodzenia do pobliskiego lasu ".
Na początek, jak zwykle, trochę historii. Niewiele wiadomo o Gomel-30, a także o innych ściśle tajnych przedmiotach Zimnej Wojny, między innymi dlatego, że cała dokumentacja została wycofana z Białorusi po porzuceniu jej statusu nuklearnego na początku lat dziewięćdziesiątych. Wiadomo dokładnie, że Gomel-30 należał do tak zwanych TsBH - centralnych baz do przechowywania broni jądrowej, która zaczęła być budowana w ZSRR od wczesnych lat 50. XX wieku i była łącznikiem między przemysłem jądrowym a jednostkami wojskowymi. W centrum kontrolnym przeprowadzono ostateczny montaż głowic jądrowych, a także sprawdzono ich działanie i konserwację. Ogólnie rzecz biorąc, przywieziono tu głowice nuklearne z ZSRR i krajów Układu Warszawskiego i przeprowadziliśmy z nimi różne prace konserwacyjne..
Całe terytorium Gomel-30 jest podzielone na dwie części - kompleks mieszkalny (który obecnie nazywa się Zarechye) oraz tzw. Platforma techniczna - bunkry do obsługi broni jądrowej. Obszar techniczny to bardzo rozległy, zalesiony plac o długości około 2,5-2,5 km, na którego terytorium znajduje się sześć podobnych pojemników magazynowych - w odległości około 800 metrów od siebie..
Tak duża odległość między bunkrami jest po prostu wyjaśniona - broń jądrowa z lat 60. i 70. nie była precyzyjna, a jeśli ładunek trafił w jeden z bunkrów (lub gdy uderzył gdzieś w pobliżu kompleksu), pozostałe powinny przetrwać. Drugim powodem jest w istocie charakter samej pracy z ładunkami nuklearnymi. Jeśli zaistniała jakaś nienormalna sytuacja, to w bunkrze natychmiast zamknięto liczne drzwi zabezpieczające, personel opuścił (jeśli miał czas) bunkier przez specjalne bramki ewakuacyjne, a cały bunkier z awaryjnym wypadkiem zamienił się w zamknięte repozytorium jądrowe.
Tymczasem zbliżamy się do pierwszego obwodu terenu technicznego - w lesie, a teraz można zobaczyć pozostałości ogrodzenia, którego drut kolczasty chronił kiedyś obwód ściśle tajnego obiektu.
Niedaleko wejścia znajdują się zakamuflowane gniazda karabinów maszynowych, których głównym zadaniem było objęcie TSKH przed ewentualnym atakiem nieprzyjacielskich spadochroniarzy-sabotażystów. Kompleks ten jest zresztą już teraz strzeżony - po południowej stronie terenu technicznego znajduje się czynna kolonia dla kobiet, którą strzeże specjalny batalion Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Każdy ze sklepionych kompleksów otacza kolejne ogrodzenie lokalnego obwodu, wewnątrz którego widać pozostałości betonowych dróg porośniętych mchem i pokrytych opadłymi liśćmi..
Sam magazyn to wielki betonowy bunkier, wewnątrz którego znajdują się przedziały do przechowywania głowic nuklearnych i pracy z nimi, sala główna, a także wiele pomieszczeń pomocniczych, takich jak wentylatory, agregaty prądotwórcze i pokoje rozdzielcze. Wewnątrz każdej ze skrytek znajdują się dwa wejścia - jedna główna, w której znajduje się centralna hala konserwacyjna, a druga jest pomocnicza. Tak wyglądają pozostałości po przebraniu nad dodatkowym wejściem (na zdjęciu).
Ogromny łupek z łupka wykonany został nie tyle ze względu na ochronę przed opadami, co z maskowania i ochrony przed obserwacją satelitarną - najwyraźniej w tym miejscu głowic z zamkniętych pojemników transportowych załadowano do bunkrów. Nawiasem mówiąc, baldachim był bardzo słaby i teraz się rozpada.
Wewnątrz bunkra prowadzą wąskie szyny. Wygląda na to, że z bunkra, do którego przeniesiono ładunek, przejeżdżał wóz załadunkowy, po którym wózek przewoził "produkt" do głównej hali.
I tak wyglądają drzwi wejściowe pomocniczego wejścia. Na ścianach można zobaczyć wiele znaków ostrzegawczych, a także pozostałości elektronicznych systemów zarządzania drzwiami kompleksu. Zwróć uwagę na ogromną grubość betonowych ścian bunkra - to kilka metrów.
Po prawej stronie wpisu znajduje się zachowany dokument z 1973 r. - "Wyciąg z instrukcji bezpieczeństwa dotyczących pracy z substancjami radioaktywnymi (substancje radioaktywne)".
Nad wejściem znajdują się stare płócienne kostiumy przypominające ubrania strażaków z Czarnobyla. Promieniowanie tła jest normalne.
Niedaleko głównej siedziby kompleksu znajduje się małe osobne wejście do piwnic - kierujemy się tam przez półzamknięty korytarz.
Najprawdopodobniej istnieją systemy z pompami do czyszczenia i destylacji wody. Wskazuje na to rodzaj i lokalizacja komunikacji..
I to jest główne wejście do repozytorium. Po lewej stronie znajduje się wysoki DOT, który w przypadku wybuchu działań wojennych i lądowania lądowiska wroga w pobliżu kompleksu miał być ostatnią linią obrony skarbca. Czas, w którym oddziały wroga poradzą sobie z ostrzałem, powinien wystarczyć personelowi do zabezpieczenia wszystkich drzwi do bunkra.
Wygląda jak kompleks z wysokości. Główna część betonowego bunkra jest absolutnie niewidoczna z powietrza - wysokie wzgórze porośnięte lasami jest poukładane nad magazynami nuklearnymi. Taki nabrzeże powstało z dwóch powodów - po pierwsze maskowania, a po drugie - redukcji szkód spowodowanych falą uderzeniową w przypadku wymiany ataków nuklearnych..
W rzeczywistości jedyną zewnętrzną strukturą kompleksu jest centralna hala montażowa - wysoki budynek z dwoma oknami, który znajduje się na zdjęciu bezpośrednio za łupkowym dachem rampy rozładunkowej.
Podobnie jak w przypadku wejścia pomocniczego rampa rozładunkowa służyła głównie funkcji maskowania. Musiała chronić proces wyładowywania "produktów" od wścibskich oczu z satelitów obserwacji. Jednak "prawdopodobny wróg" był już świadomy wszystkiego - natura cienia była jasna, wysokość budynku była jasna, liczba okien nie pozostawiała wątpliwości, że w środku było tylko jedno piętro, które było wyraźnie przeznaczone do załadunku i rozładunku - które wraz z resztą kompleksu ( drogi wąskotorowe, bunkry) dają pełny obraz charakteru złożonej pracy.
Główne wejście do repozytorium. TSKH posiadał rozwiniętą lokalną sieć transportową, z której "produkty" dostarczano do bunkrów.
Wejdźmy do środka. Raz przejście do głównej sali było oddzielną procedurą, podczas której strażnik mógł poprosić o specjalną przepustkę przez taki wizjer..
Tuż za zielonymi drzwiami zaczyna się główna sala. Wysokość sufitu w pomieszczeniu wynosiła około 17 metrów, podczas gdy w kompleksie działały różne operacje załadunku i rozładunku z "produktami". W cieniu pod stropem na poprzecznym trawersie widać hak elektrycznego wyciągu dźwigowego - po "podniesieniu" i przeciążeniu "produktów" nośność takiego wciągnika wynosi około 10 ton.
Na samym końcu centralnej hali znajduje się wejście bezpośrednio do magazynów głowic jądrowych - szeroki korytarz po prawej prowadzi bezpośrednio do głównego magazynu, a żółte drzwi ciśnieniowe po lewej prowadzą do pomieszczeń pomocniczych bunkra.
Korytarz ma cały system różnych bram i bram - są to grube betonowe bramy (prawie 2 metry grubości), a także stalowe bramy z systemem uszczelnienia wodnego. W przypadku jakiejkolwiek sytuacji awaryjnej grożącej wypadkiem z emisją promieniowania, wszystkie bramy były szczelnie zamknięte, a bunkier zmienił się w wiecznie zapieczętowane repozytorium jądrowe.
System bramy metalowej bramy hydraulicznej. Sądząc po państwie, praktycznie pracując.
Po przejściu korytarzem wpadamy do głównej sali magazynowej. W centrum sali głównej znajduje się promień skrętu, który za pomocą napędu elektrycznego obrócił wózek transportowy "produktem" i poprowadził go do jednej z komór. W sumie było osiem takich przedziałów - po cztery z każdej strony sali głównej..
A tutaj jest jedna z komór, w których znajdowały się głowice nuklearne. Przedział to puste pomieszczenie z betonu, wewnątrz którego znajdują się szyny transportowe.
Wewnątrz wszystko wygląda prozaicznie - na ścianach widać resztki systemów wentylacyjnych i klimatyzacyjnych, a także trasy kablowe.
Z drugiej strony zamontowane są dodatkowe reflektory z rdzą. Wygląda na to, że dodatkowe światło zostało włączone właśnie podczas pracy z "produktami".
Tło promieniowania bezpośrednio w pamięci jest absolutnie normalne..
Za oddzielnymi hermetycznymi drzwiami kompleksu znajdują się pomieszczenia, w których pracował personel oddziałów, w których znajdują się systemy magazynowania - wentylacja, generator diesla, transformator itp..
Dla lepszej ochrony i kontroli dostępu, pomieszczenia pomocniczej części kompleksu są oddzielone dodatkowymi drzwiami ciśnieniowymi..
Podstacja transformatorowa z rozdzielnicami. Powyżej przełączników jest mnemoniczny schemat z obrazem wszystkich klap wentylacyjnych, napędów elektrycznych drzwi i innych systemów kompleksu..
Hala z wymuszoną wentylacją i klimatyzacją. W tym pomieszczeniu znajdował się sprzęt do filtrowania powietrza nawiewanego, a także do utrzymywania pożądanej temperatury i wilgotności w magazynie.
Stalowe drzwi prowadzą do kilku dodatkowych pomieszczeń, które są teraz puste - na ścianach widać tylko rury grzewcze i pozostałości podpór tras kablowych..
Ale tak wygląda brama ewakuacyjna dla personelu - w przypadku wybuchu awarii jądrowej w zakładzie, personel musiał najpierw zamknąć wszystkie drzwi kompleksu, a następnie opuścić magazyn przez następujące zamki prowadzące na powierzchnię.
Wieczorem wchodzimy do dzielnicy mieszkalnej dzielnicy - wioski, która niegdyś była zamkniętym miastem Gomel-30. Wioski tej nie było na mapach i tylko mieszkańcy okolic Reczicy i mieszkańcy zamkniętego miasta wiedzieli o jej istnieniu - ten ostatni był surowo zabroniony, by powiedzieć, gdzie mieszkają i co robią.
Teraz Dystrykt wcale nie wygląda jak straszne zamknięte miasto atomowe - przez ponad 20 lat przy wejściu nie było punktów kontrolnych i można swobodnie chodzić po mieście z kamerą.
"Mamy tu szkołę, jest ogród, a osiem to sklep" - mówią lokalne babcie, które wybrały się na wieczorną promenadę. Lokalni nie lubią jednak rozmawiać o tajemniczym miejscu technicznym i bunkierach jądrowych - najwidoczniej stosunkowo mało reżimu tajnego.
Domy w Zarechye są remontowane, a wieś wcale nie sprawia wrażenia opuszczenia. Jednak według lokalnych mieszkańców jest tu niewiele pracy, a wielu z nich pracuje w Rechycie.
Tutaj jest przedszkole i szkoła. Co ciekawe, podczas pracy w kompleksie szkoła została przydzielona do Moskwy, a dzieci uczyły się według moskiewskich programów. Najwyraźniej nie miała wiedzieć o historii Białorusi przez tych, których rodzice służyli broni jądrowej ZSRR.
Budynek mieszkalny przy ulicy Sportivnaya.
Frontowy ogród.
Wejście.
Sklep spożywczy.
Wzruszający komunikat z zaproszeniem do odwiedzenia tenisa stołowego. Patrząc na niego, z jakiegoś powodu myślałem o tym, jak dobrze jest, że zimna wojna już nie istnieje, a Białoruś odmówiła użycia broni jądrowej..