I co, więc było to możliwe? Hindusi nie znaleźli ziemi w Afryce i ogłosili się królem

Suyash Dixit, specjalista IT z Indii, dostał się do krainy Bir-Tawil, której Egipt i Sudan odmówili, i ogłosił ją swoim królestwem, a sam - królem. Terytorium Bir-Tavilia (z arabskiego tłumaczonego jako "długie źródło") graniczy na północy z Egiptem, a od zachodu, południa i wschodu - z Sudanem. Oba państwa opuściły obszar 2060 kilometrów kwadratowych, więc kraina Bir-Tawil stała się terra nullius - "terytorium niczyjej".

Suyash Dixit nie jest pierwszą osobą od ponad stu lat, która życzyła sobie łatwych pieniędzy. Przed nim prawo do ziemi zgodził się Amerykanin Jeremy Heaton, który chciał uczynić swoją córkę księżniczką i nazwał terytorium Królestwem Północnego Sudanu. Rosyjski Dmitrij Żijewicz także ogłosił się królem i nazwał ziemię Królestwem Śródziemia, oskarżając Amerykanina, że ​​nie ma dowodów na wizytę w Bir-Tabil.

Aktualizacja 17.11.2017: Po opublikowaniu artykułu, Dmitry Zhikharev, właściciel zarejestrowanej marki Bir Tawil od 2015 roku i sam król Śródziemia, sam Bir Tavil, napisał do nas. Dmitry zaprzecza faktowi przypisania Bir-Tavilowi ​​Suyashowi Dixitowi. Dajemy jego komentarz:

"Po pierwsze: Pan Dixit twierdzi, że opuścił Abu Simbel o 4 nad ranem.

Patrząc na zdjęcia satelitarne tego obszaru, od razu znajdziesz 10-kilometrowy dystans pomiędzy Abu Simbel i drugą stroną Nilu..

Aby dostać się na drugą stronę Nilu, skąd teoretycznie można dalej podążać w kierunku Bir Tavilla, trzeba przeprawić się promem przez Nil. Pierwszy taki prom w najlepszym przypadku może przewozić jeden lub dwa autobusy pasażerskie lub około cztery samochody i wychodzi nie wcześniej niż o 9 rano, a prawie niemożliwe jest uzgodnienie miejsca na promie. Nawet jeśli doszło do magii - przejście nadal zajmie co najmniej dwie godziny..

Aby dostać się na ten prom, pan Dixit potrzebował wizy sudańskiej, ponieważ z uwagi na fakt, że cudzoziemcy mogą nie mieć dobrego powodu, aby odwiedzić ten obszar, jeśli tylko nie są częścią regularnych połączeń autobusowych do Wadi Halfa (Sudan). Prom dociera do jedynego miejsca, w którym można rozładować samochód po drugiej stronie Nilu, z którego po prostu nie można się poruszać w żadnym miejscu poza egipskimi punktami kontroli granicznej znajdującymi się w odległości kilku kilometrów. Wszystko to oczywiście zajmie większość czasu "sześciu godzin jazdy", co, jak twierdzi pan Dixit, zajęło dotarcie na terytorium Bir-Tabil, nawet jeśli rzeczywiście tam pojechał..

Po drugie: istnieje dobry powód, aby przeprawa promowa z Abu Simbel na drugą stronę Nilu - po wschodniej stronie Nilu nie ma dróg. To wszystko z powodu gór. Te same góry całkowicie blokują przejście do Bir-Tawila z egipskiego terytorium na zachód od Bir-Tawila.

Niektóre z tych pasm górskich mają ponad 400 metrów wysokości, a przekraczanie ich samochodem jest po prostu niemożliwe. Zwłaszcza w samochodzie, który jest obecny na zdjęciach Pana Dixita. Musisz zrozumieć, że możesz ominąć pasma górskie, ale musisz pokonać odległość na całej drodze, w piaskach, z objazdem wszystkich możliwych gór. Taka podróż zajęłaby co najmniej 15 godzin, a mimo to doprowadziłaby pana Dixita do nielegalnego przekroczenia granicy z Sudanem. Prawie bezpośrednia trasa o identycznej długości od Wadi Halfa (Sudan) do Bir Tavilla trwa około 11 godzin w jedną stronę..

Do takiej podróży będzie potrzebne około 300 litrów benzyny, ponieważ na trasie nie ma żadnych stacji benzynowych, co oznacza, że ​​w bagażniku samochodu pana Dixita powinno być więcej niż dwanaście 20-litrowych puszek, które nie są ani w Asuanie, ani nawet w Abu Simbel, którego by nie znalazł. Biorąc pod uwagę potencjalne awarie, potrzebowałby dostaw żywności i wody, ale ani bagażnik samochodu, ani bagażnik dachowy, jak widać na zdjęciach, nie ma takich rezerw.

Po trzecie: pan Dixit twierdzi również, że egipskie wojsko zezwoliło mu na podróż do strefy przygranicznej, pod warunkiem, że wróci on w ciągu 24 godzin bez zdjęć i bez kosztowności..

Gorąco polecam skontaktować się z egipskim przedstawicielem wojskowym w oddziale w Asuanie, a także z szefem departamentu policji w prowincji Asuan, aby potwierdzić jego oświadczenia. To kompletne kłamstwo. Armia egipska zakazuje wszystkim podróżnym przemieszczania się na południe od Asuanu na wschód od Nilu (w tym do Wadi Alalaki). Wojsko i policja również sprawują kontrolę, więc żaden cudzoziemiec nie może tam dotrzeć, ponieważ obszar ten jest często wykorzystywany do przemycania narkotyków, broni i handlarzy próbujących dostać się do Egiptu. Wojsko ma rozkaz strzelania do każdego poruszającego się celu bez ostrzeżenia. Oznacza to, że aby każdy cudzoziemiec mógł odwiedzić ten obszar, musi najpierw spotkać się z miejscowym szefem armii egipskiej i szefem egipskiej policji, aby uzyskać takie pozwolenie. Jest niezwykle wątpliwe, aby takie zezwolenie zostało udzielone. Dobrze o tym wiem, ponieważ sami próbowali to zdobyć.

W mojej skromnej opinii, po nieudanej próbie dotarcia do Bir-Tawil, pan Dixit wykonał tę samą sztuczkę, co inny tak zwany "wnioskodawca" - amerykański rolnik o imieniu Jeremy Heaton, który zrobił kilka zdjęć na najbliższym odcinku egipskiej pustyni El Shalatinu. Może spytasz Pana Dixita, czy dostarczy Ci zdjęcia, które nakręcił dzięki geotagowaniu? Albo jeszcze lepiej, poproś o jeden kompletny ślad GPS swojej planowanej "podróży".

Kolejna rzecz odzwierciedla istotę pana Dixita. Twierdzi, że "teraz wie o 5-10 osób, które zrobiły to w przeszłości ..." oraz że "jest pierwszym, który ogłasza się władcą tych miejsc". Jednak przywiózł ze sobą dwie gotowe flagi do zainstalowania w Bir Tawila.

Brzmi to nieprawdopodobnie, biorąc pod uwagę fakt, że skontaktował się z Jeremy'm Heatonem, aby mu opowiedzieć o sposobach podróżowania. Przynajmniej doskonale znał tych, którzy byli przed nim. Myślę, że zajęło mu to kilka minut, aby dowiedzieć się o "innych wnioskodawcach", po prostu wpisując nazwę Bir-Tawil w wyszukiwarce. W końcu zaplanował całe wydarzenie z wyprzedzeniem i po wzięciu udziału w festiwalu rozwoju oprogramowania GDG DevFest w Kairze poleciał do Asuanu. ".

Wysłane przez Suyash Dixit na Dienstag, 7 listopada 2017

Suyash Dixit ogłosił się "pierwszym królem Dixit". Mężczyzna opublikował post na Facebooku, mówiąc, że jego kraj jest "otwarty na zagraniczne inwestycje i wnioski o obywatelstwo".

Aby dostać się na miejsce, musiał uzyskać pozwolenie egipskiego wojska. "Podróż była wielka, zaczęła się od skały Abu Simbel na zachodnim brzegu Nilu o czwartej nad ranem Mogłem kontynuować podróż z trzema warunkami: bez zdjęć obszarów wojskowych (to znaczy, w rzeczywistości, wszystkiego), muszę wrócić tego samego dnia żadnych kosztowności u nas Przejechaliśmy sześć godzin przez pustynię, mijając jedną bazę wojskową po drugiej, kilka razy myśleliśmy, że samochód nie przetrwa podróży, że nie będzie wystarczającej ilości benzyny lub nie będziemy mieli wystarczająco dużo czasu ".

Kiedy wreszcie przybył, Dixit posadził nasiona rośliny w ziemi i ustawił dwie flagi, deklarując Bir-Tawil królestwo Dixit.

"Rozumiem, że jest to daleki od pierwszego, ale teraz moja ziemia jest (od kiedy zasadziłem nasiona zgodnie z zasadami) Jeśli ktoś chce rzucić wyzwanie mojemu wyborowi, będzie wojna (nad filiżanką kawy gdzieś w Starbucksie)." Dixit napisze list do ONZ, ale trudności czekają na niego w drodze spełnienia jego marzeń. Ponieważ według ONZ istnieją cztery kryteria określania statusu państwa: populacja rezydentna, określone granice terytorium, rząd i zdolność do nawiązania stosunków dyplomatycznych z innymi państwami.