Dwa dni na motocyklu w strefie Czarnobyla

Postanowiłem udać się do strefy czarnobylskiej. Ponieważ podróżowałem motocyklem, prawne wycieczki autokarowe wcale mnie nie przyciągały. Inne ścieżki do Strefy są zamknięte, ale, jak zwykł mawiać Sokrates: "mądry nie potrzebuje prawa, ma umysł". Uzbrojony w to powiedzenie i nic nikomu nie mówiąc (aby nie zasiać wątpliwości w mojej mądrości), zebrałem sprzęt i ruszyłem na północ ...

(48 wszystkich zdjęć)

Źródło: Журнал / zapret-no

Im dalej, tym bardziej dzikie krawędzie stały się. Coraz częściej wbijają się w ruinę wyblakłej trawy. Podczas ostatniego tankowania na autostradzie zatrzymałem się, by napełnić pełny czołg, ponieważ wtedy cywilizacja się skończyła. Ponurzy mieszkańcy bezimiennej odrapanej stacji benzynowej przypominali Rednecks z "Easy Rider".

W połowie dnia zbliżyłem się do granicy Strefy. Nawiązując do mapy, skręciłem w las i zaplombowałem go tajnymi ścieżkami. Primer wyszedł na pole, oparł się o drut kolczasty i rozwidlał, pochylając się wokół Strefy. Czując gęste rzędy cierni, ruszyłem wzdłuż granicy. Czasami były luki dla pieszych, ale nie było miejsca na wyciskanie motocykla. Czujnie szukając patroli, przejechałem milę za milą. W końcu dostał dobry wykop, pokryty niedbale skręconymi drutami. Ukrywając rower w krzakach, zacząłem rozplatać zawiasy. Odległy szum przyciągnął moją uwagę. Daleko w polu, samochód unosił pióropusz kurzu i poruszał się prosto na mnie. Kucając, podbiegłem do motocykla. Hałas stawał się coraz głośniejszy, i nagle hamulec nagle zaskrzypiał tuż obok wszystkiego i wszystko się uspokoiło. Krew waliła mi w uszach. Zatrzasnęłam drzwi. "Idź się poddać, lub ciesz się ostatnimi sekundami wolności?" Zastanowiłem się. Kroki nieznajomego zaszeleściły w piasku.

Drzwi znów się zatrzasnęły. Starter zabrzęczał, silnik ryknął, a dźwięk zaczął się oddalać. W szerokiej szczelinie między drzewami przejechała stara "Niva". Gdyby mężczyzna za kierownicą odwrócił głowę, zobaczyłbym, jak skulony za motorem. Kiedy hałas samochodu ucichł, wypuściłem powietrze. Mój czas jeszcze nie nadszedł.

1. Rozwinąłem pozostałe zwoje drutu, poprowadziłem motocykl na obwód, nurkowałem pod cierniem i wyskoczyłem po tej stronie.

2. Wewnątrz Strefy i nieba okazało się, że jest bardziej niebieska, a trawa jest bogatsza - jak u "Stalkera" Tarkowskiego. Dziesięć metrów za płotem zaczął las. Sądząc po mapie, droga powinna trafić w to miejsce w głąb Strefy. I rzeczywiście - wśród drzew widać było omszałe koleiny. Przykleiłem radiometr do kierownicy i zanurzyłem się w zaroślach.

3. Las był całkowicie nieprzyjazny. Ślady drogi szybko się rozwiązały i znalazłem się w głuchym dżungli usłanym ściętymi drzewami. Wczołgałem się z kłody na pierwszy bieg, okrążając duże zwalone pnie, kilka razy upadłem. Nawiązując do mapy, przedzieram się przez zarośla do najbliższej wioski. Mój plan był prosty: resztki dróg miały pozostać tam, przez nich jechałem do następnej wioski i tak dalej. Rzeczywiście, najpierw skoczyłem na piaszczystą polanę, potem na prawdziwą leśną drogę i wesoło ruszyłem naprzód. Po drodze nadal leżały powalone drzewa, ale przeskoczyłem je lub ruszyłem w dalszą drogę. Wzdłuż drogi ciągnęła się seria zepsutych linii energetycznych stobov, tło promieniowania było poniżej Kijowa. Las się rozdzielił, a ja byłem we wsi. Krzywe chaty i przerzedzone ogrodzenia powstały z zarośli. W domach panowały ruiny - nawet drewniane podłogi były zrywane i łamane. Już zmierzch nadszedł czas, aby poszukać miejsca do spania. Noc w ponurym nawiedzonym domu nie przyciągała, więc poszedłem dalej. Jadąc wzdłuż torów, widziałem przed ogromnym dzikiem. Dzik podniósł pysk z ziemi i wpatrywał się zaciekawiony i oszołomiony. "Teraz musi się wystraszyć i uciec", pomyślałem. Dzik się nie spieszył. "Przestań, może powinienem się wystraszyć i uciec?" Wątpiłem. Dzik odwrócił się i częściej uciekał. Rozjaśniony. Zanurzyłem się też w lesie, naciągnąłem hamak, zjadłem przekąskę i zacząłem się pakować. Niesamowita ilość gwiazd zalśniła przez siatkową cześć hamaka - widziałem tak wiele tylko w dzieciństwie, a potem w planetarium. Meteory często błyskały ... I tylko złe myśli oderwały się od tego pięknego obrazu: Słyszałem, że w Strefie jest dużo wilków. Wyobraźnia namalowała obraz: spokojnie zasiadam w hamaku, a szare cienie zamykają się cicho wokół pierścienia, a słyszę tylko ślinę ociekającą od śmierdzących ust ... Z tymi myślami zasnąłem.

4.

5. Stawy ogniowe często znajdują się w Strefie. Tło obok nich jest 2 razy wyższe niż dopuszczalna norma - radiometr pokazuje 0,6 mikrosiwertów na godzinę. 10 metrów w bok - a tło jest już normalne.

6.

7.

8. Wcześnie rano poszedłem dalej do Strefy. Jeden po drugim mijałem kilka opuszczonych wiosek. Cisza, głuche zarośla, otwarte drzwi, stosy kłód i połamanych cegieł. To było jak w filmach o świecie po wojnie nuklearnej, tylko bez daleko naciąganych mutantów i kanibali - po prostu natura, wymazywanie ludzkich śladów.

9. Natura sama poczuła się bardzo bezpośrednio - coraz częściej trzeba było kłaść ogromne stosy odchodów łosi. Na obrzeżach jednej z wiosek wystraszyłem się z samego łosia - przez zarośla przebiło się duże zwłoki. Im dalej od granicy, tym bardziej nietknięte były domy, które unikały rąk maruderów. Istnieje różnica między opuszczonymi domami, w których po usunięciu wszystkich niezbędnych rzeczy po prostu przestali żyć, a domy zostały porzucone, jak tutaj, w Strefie. Całe szkło błyszczy w ramkach, meble stoją w domach, rzeczy wiszą na hakach. I najstraszniejsze - zdjęcia. Na podłodze, na ścianach, w ramach, w albumach - wszędzie rozproszone zdjęcia. Byli mrożący krew w żyłach, kiedy wyobrażałem sobie ludzi biegających w takim pośpiechu, że nawet to zostało. Przeszedłem do strefy dziesięciu kilometrów..

10.

11.

12.

13.

14.

15.

16.

17.

18.

19.

20. Mówią, że ludzie mieszkają w Strefie. Nie widziałem, choć może tak być. Ale nie w strefie dziesięciu kilometrów - strefie bezwarunkowego przesiedlenia. Raz była ogrodzona i strzeżona. Teraz są tylko spadłe filary, zardzewiały cierń na ziemi i puste betonowe domy z punktu kontrolnego..

21. Przy wejściu do granicy strefy dziesięciokilometrowej widziałem ogromne kraty opuszczonej stacji radarowej Czarnobyla-2, falującej nad lasem. Chodziłem po lesie na polu i czułem się bardzo nieswojo na otwartej przestrzeni - jakby ktoś bardzo uważnie obserwował i pisał w zeszycie. Dlatego odczuwam ulgę i zamieniam się w zarośla na najbliższej polanie. Ścieżka odeszła od radaru, a mój zbiornik z gazem był o wiele łatwiejszy, więc niechętnie odmówiłem objazdu do "Czarnobyla - 2" i pojechałem tam, gdzie prowadziła droga. Rozliczenie doprowadziło do powstania świeżego asfaltu. Nieopodal znajdowało się betonowe ogrodzenie z ciernistym rąbkiem na górze, a za nim duży obszar z kompleksem budynków. Ostrożnie zbliżyłem się. Zgodnie z mapą w tym miejscu, obiekt "Vector" był zakładem przetwarzania odpadów radioaktywnych, latarnie, torowisko, las został pocięty na kilkadziesiąt metrów wokół ogrodzenia - nie chciałem zostać bohaterem, więc cicho odwróciłem się i zniknąłem między drzewami Unikając drogi asfaltowej Dalej szeroki, pokryty luźnym piaskiem, polana prowadząca między gęstymi murami świerkowymi, aż na polanie otwierającej pojawił się żółty transporter opancerzony - dotarłem na miejsce pochówku skażonego sprzętu.

22.

23.

24.

25.

26. Kompleks "wektor"

27. Zsiadłem z konia i przeszedłem między zardzewiałymi kadłubami. Od czasu do czasu złowieszcze skrzypienie drżało - gięte blachy stalowe unosiły się na wietrze i otwarte drzwi na hartowanych zawiasach.

28. Główna masa sprzętu stała zgrabnie na betonowym boisku, ogrodzonym cierniem, ale wokół ogrodzenia panował chaos. Pokonane ciężarówki, wozy strażackie, transportery opancerzone układały się w siebie, jak ofiary ostatniej decydującej bitwy. Kierowcy wydawali się próbować całkowicie odjechać, zanim rzucili pojazdem. Rozebrane drągi, zmiażdżone przez brzuch transporterów opancerzonych, autobusy, ciężarówki na stosie złomu i strzępy metalu - dało to odległe echo niezdrowej, śmiałej zabawy ludzi, którzy już są w bębnie. Radiometr klikał zbyt często - tło przechodziło dla 1 microsievert. Nie chciałem tu długo przebywać, więc wspiąłem się w cierniu w tempie i wybiegłem na ulicę między sprzętem. Po zrobieniu zdjęć dziwacznych mechanizmów wróciłem do motocykla. Coś było nie tak, pojawił się niejasny alarm. Klucz utknął w zamku - okazało się, że zostawiłem zapłon, a reflektor zjadł baterię bez śladu. Przycisk Starter zaskoczył bezsilnie. Skrzypione drzwi pobliskiej ciężarówki skrzypiały złowieszczo na wietrze..

29.

30. Statki kosmiczne zardzewiałe w posypie..

31. Mutanty z Czarnobylu próbowały przebywać w komorach pancernych owiniętych drutem kolczastym. Wszystko było bezużyteczne ...

32.

33.

34.

35. Deska rozdzielcza nie świeci, rozrusznik nie działa. Wytarłem zimny pot. Na szczęście mam kickstarter. Niestety, masz piekło motocykla. Do tego dnia udało mi się wystrzelić tylko raz, a potem - rower był bardzo gorący, po prostu zagłuszony. Pchnąłem dźwignię kija i kontynuowałem. Technologia polega na siedzeniu na motocyklu i kopaniu kopa z całą masą, całą masą ciała. Pół godziny później, kiedy zacząłem się męczyć i rozpaczać, silnik nagle ryknął. Rozjaśniony.

36. Przeniosłem się na granicę Strefy z dala od miejsca, w którym ją penetrowałem. Ścieżka przecinała zarośnięte drogi, ledwo zauważalne ślady pod liniami energetycznymi, opuszczone wioski i wioski wakacyjne. Gruzy powalonych drzew musiały przejść przez las. W rzeczywistości w Strefie istnieje sieć stosunkowo zadbanych dróg - łączą one Czarnobyla i Prypeć z przejściami granicznymi. Ruchu na tych torach nie można nazwać żywym, ale jest szansa na złapanie, więc pilnie ich unikałem. Wiele godzin pełzania po nieprzekraczalnej dżungli przekonuje o wielkości przyrody. Jeśli ludzkość nagle zniknie, w ciągu 20 lat jej ślady można znaleźć nie bez trudności. Sądząc po mapie, zbliżałem się do punktu kontrolnego znajdującego się w opuszczonej wiosce w strefie. Jeździłem po wiosce na odległych ulicach, wskoczyłem na tor i odwróciłem się. Czerwono-biała bariera była widoczna daleko w tyle. Uśmiechając się radośnie, dałem gaz i ruszyłem naprzód - zaledwie kilka kilometrów do granicy. Przy samym wyjściu barykada złomu żelaznego zablokowała drogę. Można było wyjść, trzeba było tylko rozproszyć gruz zardzewiałego drutu. Zacząłem pracować, spokojnie i miarowo. Byłem absolutnie pewien, że wszelkie niebezpieczeństwo się skończyło i nic mi nie groziło. Tego tam nie było.

37.

38.

39.

40.

41. Podniosłem garść zardzewiałego drutu, który zablokował wyjście ze Strefy, i zobaczyłem mężczyznę w kamuflażu przede mną. "Chrystus zmartwychwstał!", Powiedział strażnik graniczny i położył rower na asfalcie. To była Wielkanoc. Po rozluźnieniu zapomniałem, że granica z Białorusią jest zorganizowana wokół obwodu Strefy, aby wewnątrz Strefy strzegła policja, a na zewnątrz - armia.

42. Zerknąłem na broń przy pasie straży granicznej i wyobraziłem sobie sobie zdjęcie: jeżdżę na motocyklu, strażnik na granicy podąża za mną na rowerze, a kule gwiżdżą. Wyobrażając to, postanowiłem poddać się i zacząłem prawdziwą historię: "Jeździłem, jechałem, cieszyłem się naturą ... Sam nie wiem, jak się tu dostałem, absurdalny wypadek". Przekonałem straż graniczną - zadzwonił po gliny z najszczerszym żalem. Robiło się ciemno. Z głębi Strefy policjant unosił się na skuterze. Młody porucznik natychmiast zaczął budować mocnego faceta. Krzyknął na mnie, krzyknął do straży granicznej, przeszukał moje rzeczy. Na widok DSLR z trzema obiektywami porucznik zrobił radosny okrzyk. "Jesteś dziennikarzem!" Szczerze przyznałem, że nie, ale nie przekonałem. Porucznik groził mi surową karą, obiecał zadzwonić do SBU i pokręcił głową. "Wybrałeś zły cel dla artykułu, oh, lepiej byłoby, gdybyś nie był dziennikarzem!" Lamentował o moim losie. Nie było żadnych pamiątek ze strefy w moich rzeczach, nie miałem dziennikarskiego certyfikatu, więc nie groziłem mi przez 3 lata dla grabieży i reporterów - tylko 400 hrywien to kara administracyjna. Porucznik usiadł za mną jako pasażer i pojechaliśmy do punktu kontrolnego, obok którego tak znakomicie się wymknąłem. Zaczęli sporządzać protokół administracyjny, rozmawiali. "Na patrolu, zdarza się, widzimy paczki wilków z 40 głowami!", Porucznik mnie przeraził. Kiedy zaczął sobie przypominać: "Ale zimą zabrali grupę stalkerów w kamuflażu ...", w końcu się zrelaksowałem. To dla nich taka gra - uciekają "stalkerzy", policja łapie i wszyscy się bawią. Dostałem papier o moim naruszeniu, wskazałem bezpośrednią drogę i wjechałem w noc. W następnym punkcie kontrolnym potrząsnąłem papierem i wyjaśniłem, że byłem już złapany i oznakowany. O 4 nad ranem byłem w Kijowie.

43.

44.

45.

46.

47.

48.