Twoje modlitwy czy własne? Spartak utrzymał Liverpool

Fakt, że pod koniec września Tushino Arena zbierze pełny dom i będzie ryczał jak rozproszony niedźwiedź, stało się znane cztery miesiące temu. Gdy "Spartak" stał się mistrzem i został wybrany bezpośrednio w głównym turnieju klubowym planety. Kibice wypełnią stadion, nawet gdyby przybył do Azerbejdżanu "Karabach". Ale w pierwszym meczu League Champion w historii Discovery Arena, czerwono-biały był przeznaczony do walki z legendarnym Liverpoolem. I stał się wielkim darem..

Lub duży niepowodzenia. Ponieważ trudno było wymyślić bardziej nieodpowiedni moment na spotkanie z angielską grandee. Seria dźwięcznych porażek w mistrzostwach, kontuzje wielu liderów i bezwzględna prasa psychologiczna - z takim bagażem "Spartak" zbliżyła się do tej gry.

Z gwizdkiem startowym sektory fanów zacieśniły sakramentalny: "Boże, z wyjątkiem Spartaka! Daj mu siłę ..." A dzisiejszy wieczór apel do sił nadprzyrodzonych był bardziej istotny niż kiedykolwiek. Wydawało się, że utrzymanie brytyjskich napastników bez pomocy większej niż obecna obrona "Spartakusa" nie jest możliwa.

Aby potwierdzić tę tezę, "Liverpool" zaczął się od pierwszych minut, ściśle przytulając gospodarzy do bramy. Mike bramkarz Rebrov był przesiąknięty minutą do dziesiątej, koszuli trenera Carrera - jeszcze wcześniej. Włoch nie mógł się pocić, widząc, jak łatwo goście przenikają do obszaru karnego Spartaka.

Być może pierwszy powód, by poważnie podnieść poziom hałasu - i bez tego bardzo wysoko - na trybunach pojawił się dopiero w połowie przerwy. Ten czerwony i biały miał miły kontratak na lewej flance z przeniesieniem do centrum. I po kilku sekundach magia, o którą modlili się fani, wydarzyła się. Samedov zdobył rzut wolny w 25 metrów od bramki, Brazylijczyk Fernando podszedł do piłki, a pierwszy otworzył wynik dla Spartaka..

Gif! @ fcsm_official # UCL # League Champions. Grupa E. 2. runda. # SpartakLiverpool #SpartakLFC 1: 0 23 'Fernando pic.twitter.com/4AphYC0DVR

- RFPL (@rfpl), 26 września 2017 r.

"Liverpool bardzo szybko odzyskał siły, grając w zaskakującą" ścianę "dzięki wycofaniu się z Coutinho, dla którego Barcelona latem zaoferowała 130 milionów euro.

GIF-GL! @ LFC # Liga Mistrzów. Grupa E. 2. runda. # SpartakLiverpool 1: 1 31 'Philipp Coutinho pic.twitter.com/0vQ55FzZir

- RFPL (@rfpl), 26 września 2017 r.

Jednak ten incydent w żaden sposób nie stał się miażdżeniem nadziei, ponieważ w przedziale pomiędzy celami gracze Spartaka jasno powiedzieli: mają coś do powiedzenia w tym meczu. Wspaniałe wyjście prędkości z obrony doprowadziło do uderzenia trzy-in. Przepraszam, Popov zepsuł mu głupiego Paz.

I w końcu pierwsza połowa stała się okropna. "Spartak" służył na rogu i z jakiegoś powodu trafił do bramki angielskiej prawie całą kompozycją. Pozostało tylko dwóch obrońców, a chwilę później musieli sprostać kontratakowi czterech białych ludzi. W tym momencie wszyscy doświadczaliśmy bardzo nieprzyjemnego uczucia deja vu. Jeszcze trzy dni temu prawie tak samo było w meczu z "Anji". Na szczęście piłkarze Liverpoolu byli mniej doświadczeni niż Dagestan i nie wykorzystali swojej szansy.

Podczas przerwy wszystkie koleje w bufecie Otkrytie Arena zgodziły się z opinią: teraz Liverpool będzie na serio naciskał. Gra została wznowiona, ale "Liverpool" nie jest wciśnięty. Piłka, którą kontrolowali całkowicie, ale wcześniejszego napięcia nie było w zasięgu wzroku.

I na pewno nie można go przypisać temu, że odwiedzający artyści nie są zbyt chętni, aby wygrać. Brytyjczycy remisowali w poprzedniej grze z Sevillą i potrzebowali trzech punktów za krwawienie z nosa. Gwałtowny spadek stopnia spowodowany był faktem, że obrońcy Spartaka ostatecznie przestali tracić swoją pozycję, zdobyli siatkę bezpieczeństwa, a przeciwnicy nie mieli już nic innego do roboty, aby przerzucić się na nietypowe rzuty w polu karnym.

Jednak bez kłopotów tego wieczoru nie mógł zrobić a priori. Valocordin wszedł do akcji, gdy Rebrov, wykonując kolejny mały wyczyn, uszkodził piszczel i został zmuszony do zakończenia meczu z wyprzedzeniem. Zamiast tego wyszedł Selikhov. Carrera, spoglądając na 23-letniego bramkarza na boisku, szepnął mu coś do ucha i pocałował w ojcowski sposób. Selikhov, choć spędził swój pierwszy mecz na tym poziomie, nie zawiódł. W 96. minucie udało mu się szarpnąć ręką i odparował cios do końca.

Od razu do 96 minuty, skoczyliśmy, bo wcześniej osławieni Anglicy stworzyli prawie nic wartego wzmianki. I w jakiś sposób nie wydawało się, że Bóg trzyma Spartaka. Nie, to sami czerwoni i biali potrafili dopasować harmonię rzędów, przylgnąć do tego losu zębami i nie pozwolić, by odszedł. Jurgen Klopp, trener Liverpoolu, przeklął krawężnik, wyrzucił butelki z wodą, ale nigdy nie wymyślił niczego, co mogłoby złamać rosyjskiego mistrza.

Znaczenie tego losowania, uzyskane pomimo okoliczności, jest trudne do przecenienia. Naprawdę nie chcę tego żartować, ale ten wynik może stać się trampoliną, od której rozpocznie się wskrzeszenie tego "Spartakusa", które świeciło ostatniej wiosny. Nie tylko w mistrzostwach, ale także w Lidze Mistrzów. Co do diabła nie jest żartem, ten "Liverpool" może być pozostawiony w play-offach.