Przy takim losowaniu natychmiast stało się jasne, że nie będzie to łatwe. "Liverpool" i "Sewilla" - drużyny, które są znacznie wyżej niż "Spartakus" w europejskim rankingu. A po tym, jak czerwoni i biali wciąż nie zdobyli trzech punktów w Słowenii, skakanie nad głową stało się niezbędną koniecznością. Ale kto by pomyślał, że to ćwiczenie będzie musiało zostać wykonane w domowej grze z Mariborem, oczywistym outsiderem grupy. Tak, bez powodzenia.
Byłoby naiwnością liczyć na wczesny grad szans na zdobycie punktów, tak jak to miało miejsce w sobotnim meczu z Krasnodarem. Słoweńcy w sposób przejrzysty zasugerowali, że przyjechali do Moskwy po titę w ich rękach. Zbudowali zaporowe reduty w swojej własnej strefie karnej i na razie nie pokazali linii frontu nosa. "Spartakus" w rzeczywistości w ataku pozycyjnym nie jest tak dobry jak prędkość.
Nawet "Liverpool" potrzebował prawie godziny czasu na odegranie klucza, aby odważyć się na odważną obronę Mariboru na swoich trybunach. Co więcej, Brytyjczycy są pełni piłkarzy, którzy są w stanie stworzyć niebezpieczeństwo od zera. Massimo Carrera ma tylko jednego takiego gracza - Quincy Promes. A przynajmniej dwóch obrońców go zatrzymało.
A jednak "Spartak" zbyt szybko zaadaptował metodę starego dziadka - aby załadować baldachimy na bramkarza. Ta metoda często nie daje pożądanego rezultatu, a nie odwrotnie. Przez długi czas nie przynosił też Moskali niczego dobrego, jeśli nie brać pod uwagę niedokładnego nagłówka z Pashalicha przed gwizdkiem na przerwę.
Byłoby wspaniale, gdyby goście sami trochę pomogli. Wszyscy nie są mistrzowskimi wykonawcami. Na początku gry popełnili kilka nieuprzejmych błędów, ale nie ukarali ich. Po tym dary się skończyły, ale samo stworzenie czegoś nie poradziłoby sobie.
I byłoby w porządku, "Spartak" niepodzielnie posiadał piłkę, wysysając cały sok od wroga. Ale niezbędne umiejętności zdecydowanie nie wystarczały, a z biegiem czasu "Maribor" coraz częściej wychodził z okopów. Tak, stałem się tak wściekły, że prawie przejąłem inicjatywę. W 50. minucie bar, pocałowany przez Artema Rebrova za jednym razem, wykazał się grzecznością, przyjmując cios słoweńskiego obrońcy Shulera.
Zaalarmowani fani fotografowani na smartfonie Sony Xperia XZ1
Nadszedł czas, aby położyć atuty na stole. Na szczęście na ławce była taka karta. Kapitan Glushakov wyszedł i natychmiast dodał energii. Vdar z daleka, choć niezbyt wiele, ale na pewno. Pierwszy z "Spartakusa" trafił w cel i jest w połowie drugiej połowy! Jednak do tego czasu czerwono-białe znacznie zróżnicowały ataki, a nowe uderzenia wydawały się kwestią czasu..
Ze Luis musiał zdobyć bramkę po pierwszym podaniu z boku. Ale ród pochodzący z Republiki Zielonego Przylądka nie trafił. Ale szybko zrehabilitowany. Specjalnie przegapił piłkę, strzelił golushakov w głąb kary, a po serii cienkich narzędzi okazało się twarzą w twarz z bramkarzem. Nie byłoby prawdziwą zbrodnią zdobycie tutaj..
Nic nie pozostało do końca i biorąc pod uwagę, jak bezzębnie atakowali Słoweńcy, zapach zwycięstwa nad Otkrytie Arena był całkiem wyraźny. Proponujemy obwinianie tego zapachu za to, co się stało. Odurzył graczy i z jakiegoś powodu postanowili grać, aby utrzymać konto. Ile przypadków miało miejsce, kiedy takie decyzje doprowadziły do smutnych rezultatów ...
Krótko mówiąc, w 92. minucie stało się nieodwracalne. "Maribor" nagle wybuchł celowym atakiem, którego rozwój spartakowi obojętnie przyglądał się, że teoria podstępnego zapachu staje się jeszcze bardziej realistyczna.
1: 1, a marzenia o playoffach prawie stopiły się. Konieczne było rozbicie "Sewilli" i włożenie gag "Liverpool", aby stracić aż cztery punkty w spotkaniach z "Mariborem"! Pozostaje mieć nadzieję, że będą również umieszczać patyki w kołach Hiszpanów, a "Spartak" będzie nadal mógł przeskakiwać nad głowami teraz w Anglii.