Zardzewiała puszka - tak Rosja traktuje zaginionych

25 maja, Międzynarodowy Dzień Dziecka, na jednym z placów VDNH pojawiła się opresyjna instalacja. Jest to mapa Rosji, wykonana z kawałków zardzewiałej cyny. Niektóre regiony są wypełnione portretami dzieci, które nie wróciły do ​​domu. Instalacja jest oprawiona przez wystawę fotograficzną. Obrazy stopniowo przedstawiają operacje wyszukiwania prowadzone przez ochotników w zespole poszukiwawczo-ratowniczym "Liza Alert".

- Dlaczego stworzyliśmy mapę zardzewiałej puszki? Odzwierciedla to sposób, w jaki Rosja traktuje problem zaginionych osób "- mówi Grigorij Siergiejew, przewodniczący" Lisa Alert ". - Każdego dnia dziesiątki dzieci i starców ginie w całym kraju. Są to liczby porównywalne z liczbą ofiar śmiertelnych na drogach. Jednak kwota środków budżetowych z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych, które są przeznaczone na przeszukanie, jest znikoma w porównaniu ze skalą problemu..

(Łącznie 7 zdjęć)

Sensacyjny przypadek zniknięcia pięciolatki Liza Fomkina i jej ciotki we wrześniu 2010 roku był impulsem do stworzenia "Liza Alert". Ich ciała w lasach pod Moskwą odnalazły ochotnicy, a nie służby specjalne, a dopiero dziesiątego dnia poszukiwań.

W tym czasie w Rosji kultura wolontariatu była w powijakach. Ale po tym wydarzeniu nastąpił prawdziwy boom. Tysiące ludzi zaczęło brać udział w poszukiwaniach. Jednak po kilku latach gwałtowny przypływ zmalał. Teraz szeregi wolontariuszy są uzupełniane głównie po wystąpieniu katastrofy. W rzeczywistości każdy z 39 regionalnych oddziałów "Lisa Alert" powstał w wyniku tragedii - martwe dziecko..

Grigorij Siergiejew - jeden z tych, którzy stali u podstaw tej organizacji..

- Latem 2010 roku zobaczyłem reklamę w Internecie: chłopiec zagubiony w lesie w pobliżu wsi Czernogołowka, wolontariusze potrzebowali pomocy. Mój przyjaciel i ja poszliśmy. To prawda, że ​​nie sądzili, że będziemy w stanie przynieść namacalne korzyści. Nie mieliśmy żadnego doświadczenia, a my, jak wierzyliśmy, już zaangażowaliśmy się w poszukiwanie profesjonalistów. Ale na miejscu zobaczyliśmy zupełnie inny obraz. Samochód EMERCOM stał, palili papierosy obok niej. Obserwował grupę ochotników, około 20.

- To znaczy, tylko cywile szukali chłopca.?

- I wszyscy byli zmęczeni po pracy. Nikt tak naprawdę nie rozumiał, jak się zachować. Poszukiwania odbyły się czwartego dnia, ostatnia grupa ochotników pracowała w lesie przez około 8-10 godzin, zanim dziecko zostało znalezione. Zobaczyliśmy pierwszego oficera tajnych służb, kiedy jeden z ochotników przywiózł lekarza z Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych na ATV, żeby zbadać chłopca. Kiedy wracaliśmy do domu, usłyszeliśmy w radiu wiadomość: "Zespół Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych odkrył zaginionego chłopca w lesie, tak wielu ludzi z personelu wzięło udział w poszukiwaniach". To wywołało złość.

- Lisa Fomkinu też wyglądałeś?

- Tak Wtedy policja była naprawdę zaangażowana, ale działała nieefektywnie. Jak się okazało, przez pierwsze pięć dni nie szukali w okolicy, gdzie zginęła dziewczyna i jej ciotka. Zeszłej nocy pracowała grupa 300 wolontariuszy. Lisa zmarła w dziewiątym dniu po stracie, spóźniliśmy się na jeden dzień. Stało się jasne, że należy coś z tym zrobić, nie ma potrzeby, by mieć nadzieję na usługi państwowe. Postanowiliśmy stworzyć platformę, która zgromadziłaby wolontariuszy. Miesiąc później zdobyłem stronę internetową, na której ogłosiliśmy utworzenie oddziału wyszukiwarki "Lisa Alert". Na początku mieliśmy bardzo mało sprzętu, a teraz istnieje pojazd terenowy do wyszukiwania w nieprzejezdnych miejscach i gorąca linia. Wszystko, co wiąże się z otrzymywaniem i przetwarzaniem aplikacji oraz koordynowaniem wyszukiwań, odbywa się za jego pośrednictwem. Jednocześnie Beeline nieustannie uzupełnia ją o nowe usługi, dzięki czemu jest pełnowartościowym centrum telefonicznym..

- Zachowujesz statystyki dotyczące wyszukiwań.?

- W 2016 r. Znaleźliśmy przy życiu nieco mniej niż 5 tysięcy osób. Około 800 zostało znalezionych martwych, o tym samym wciąż brakuje, ale ich poszukiwania trwają. W tym samym czasie statystyki się pogarszają wraz ze wzrostem liczby regionów w naszym systemie. W nowych tematach interakcja nie jest jeszcze debugowana, informacji na temat utraty osoby nie można uzyskać tak szybko, jak byśmy chcieli.

- Jakościowe zmiany w pracy świadczonych przez ciebie usług specjalnych?

- Wiecie, z czasem uświadomiłem sobie, że państwo, z zasady, nie może sprzeciwić się temu problemowi. Nie możesz zatrzymać w rezerwie ogromnej liczby osób, które muszą szukać zajęć. W końcu nie mają popytu każdego dnia. Rzecz jest inna. Niemal za każdym razem, gdy przeprowadzamy szybkie wyszukiwanie, musimy zamieniać usługi lokalne. Często zachowują się niesłusznie: powielają swoje prace, a ważne aspekty nie dotyczą.

- Na przykład?

- Powiedzmy, że człowiek ginie w lesie z działającym telefonem komórkowym. Zadzwonił pod 112 i zgłasza, że ​​jest zagubiony. 112 przesyła tę informację do wszystkich odpowiednich usług. I co oni robią? Zgadza się, nawołują, nazywają dziewczynę ze stratą, pytają, co widzi, dokąd się udaje, i kładą na nim telefon.

- Czekaj, czy nie możesz śledzić położenia telefonu przez sieć GSM??

- Teoretycznie tak, ale tak długo, jak długo czekamy na te dane, osoba może już umrzeć. Zgodnie z rosyjskim prawem operator może podać informacje o tym, gdzie znajduje się telefon, wyłącznie w ramach sprawy karnej. Super szybkość, jaką władze mogą rozwinąć, otwierając sprawę karną, to jeden dzień. Dzień od stwierdzenia zniknięcia człowieka. Ale jest to jedna sprawa na tysiąc. Dobrze, że na polecenie Bastrykina (przewodniczącego komisji śledczej Federacji Rosyjskiej - ok. Wyd.) Jeśli chodzi o utratę nieletniego, sprawa karna otwiera się dość szybko. Ale nadal nie jest wystarczająco szybki następnego dnia. Podczas gdy sukces wyszukiwania maleje z każdą godziną opóźnienia. A jeśli zniknął dorosły, to tylko wtedy, gdy śledczy widzi kryminalną wersję. Okazuje się, że żyjemy w XXI wieku, ale jesteśmy zmuszeni robić to środkami z XIX wieku.

- Co masz na myśli??

- Najbardziej wyrazistym przykładem jest orientacja. To bardzo skuteczne narzędzie. Ponad 40 procent osób zagubionych w mieście jest z orientacji. Ale papier jest ostatnim stuleciem. W mieście jest tak wiele środków na natychmiastowe rozpowszechnianie informacji, takich jak elektroniczne tablice wyników w transporcie publicznym, ale nie są one w pełni wykorzystywane. System jest obojętny.

- Próbowałeś coś zmienić?

- Oczywiście Obijaliśmy progi wysokich urzędów, przekonani, że zasady poszukiwania zaginionych powinny zostać zmienione, konieczne jest użycie wszystkich nowoczesnych środków. Skinęli głowami, ale nic nie zrobili..

- Czy to wszystko takie smutne??

- Krok po kroku sprawa wciąż się podnosi. Niedawno, przy wsparciu Agencji ds. Inicjatyw Strategicznych, przedstawiliśmy koncepcję stworzenia jednolitego centrum poszukiwania zaginionych osób, które powinno stać się pomostem między organizacjami wolontariuszy a siłami bezpieczeństwa. Jest to rodzaj siedziby, która będzie koordynować wyszukiwanie, rozwój technik, a także szkolenie wolontariuszy. Kiedy powstanie Centrum, mam nadzieję, że wreszcie porozmawiamy ze służbami specjalnymi w tym samym języku..

ZDJĘCIE: Svetlana Popova