Właśnie tego potrzebuję, aby być szczęśliwymi wolontariuszami oddziału Lisa Alert - o jej pracy

Pierwszy materiał z naszego cyklu poświęcony działalności grupy poszukiwawczej "Liza Alert" został opublikowany pod nagłówkiem "Zardzewiała puszka - tak traktuje Rosję zaginione osoby". Mówiąc to, szef oddziału, Grigorij Siergiejew, oznaczał zachowanie apatyczne ze strony struktur państwowych. A w każdym razie nie obojętność Rosjan.

Szeregi ochotników są stale uzupełniane aktywnymi ludźmi, wielu nie może już sobie wyobrazić ich życia bez konieczności rezygnacji z całej swojej pracy i zakochania się w długich poszukiwaniach. Można ich nazywać bohaterami epoki, ale sami nie uważają ich pracy za heroiczną. Więc nie dodawajmy patosu: rozmawialiśmy z ludźmi, którzy po prostu nie obchodzą tych nieszczęść.

Moskale Anna Budovaya zgłosił się na ochotnika pięć i pół roku temu. Ile zdarzeń wyszukiwania na swoim koncie - nie licz. Ale z pewnością nie mniej niż dwieście.

- Najmocniej trafiony w pamięć wyszukiwań dzieci - mówi Anna. - Najbardziej emocjonalnie trudne było dla mnie poszukiwanie dwojga dzieci ze wsi Pesochny, Region Jarosławski. Brakuje chłopaka i dziewczyny. Faza aktywna trwała trzy tygodnie: nieustannie przeszukiwaliśmy otoczenie, pytaliśmy potencjalnych świadków. Następnie przeszukano etap informacyjny. Okresowo opracowywali certyfikaty, powtarzali delegowanie orientacji, uzgodnili umieszczanie informacji na billboardach. Wszystko to trwało dwa i pół roku, aż dzieci zostały znalezione martwe..

- Jak daleko od Moskwy kiedykolwiek podróżowałeś?

- Raz brałem udział w wyszukiwaniu w Czukotce. Sześcioletni chłopiec z miasta Anadyr nie wrócił ze spaceru. Warunki były bardzo trudne. Luty, 30 stopni szronu, śnieg na klatce piersiowej. Tydzień wędrował między lokalnymi wioskami. Przeszliśmy niesamowitą liczbę kilometrów. I zrozumieli, że w każdej chwili możemy spotkać dzikie zwierzęta.

- Koszt?

- Dzięki Bogu. W ubiegłym roku miała miejsce opowieść o tym, że jedna z grup natknęła się na niedźwiedzia i przeszukała las. Na szczęście nie zaatakował ich, ale ludzie wyszli z lasu z całkowicie białymi twarzami.

- Znaleziono chłopca Togo z Anadyr?

- Kilka miesięcy później znaleziono zamrożone ciało.

- I jak dostałeś się do oddziału?

- W 2011 roku odbyło się bardzo głośne poszukiwanie studenta na Moskiewskim Uniwersytecie Państwowym, Irinie Artyomowej. Zacząłem śledzić to, co robi Lisa Alert. Ale potem nie weszła do oddziału. Nie było żadnego doświadczenia i nie sądziłem, że mogę w czymkolwiek pomóc. Dlatego zanim zostałem ochotnikiem, przyszedłem do nauki w Kudinovo. Przeprowadzili szkolenia dla początkujących. A po ćwiczeniu zaczęły się prawdziwe poszukiwania. Początkowo, jak wielu innych, przyjmowano wszystko bez dyskryminacji. I gdzieś za kilka lat zacząłem filtrowanie, wciąż nie mogę zapomnieć o pracy.

Jest to rzadkie, gdy ktoś decyduje się na ukończenie szkolenia. Zwykle ludzie reagują na to, co widzą w Internecie: ktoś odszedł, potrzebna jest pomoc. I dopiero wtedy, gdy zaczynają regularnie uczestniczyć w wyszukiwaniu, zdają sobie sprawę, że przydatne będzie zdobycie przydatnej wiedzy w ćwiczeniach i szkoleniach. Inżynier informatyk Kirill Monakov poszedł w tę stronę.

- Dołączyłem do drużyny po zobaczeniu wiadomości na forum Lisa Alert. W Moskwie zgubiono chłopca, przeczesywaliśmy wejścia, strace całą noc, ustawialiśmy orientacje, rozmawialiśmy z pracownikami sklepów convenience. Zasadniczo działał standardowy system. A rano znaleźliśmy go. Dla mnie szczególnie ważne jest poszukiwanie dzieci. Ale było ich już tak wielu, że połączyli się w jedno wielkie przeszukanie..

- Ale nadal to, co najbardziej zapada w pamięć?

- Najbardziej zapadający w pamięć po prostu nie jest dziecinny. Dobrze pamiętam, jak szukali babci w parku lubelskim w deszczu. Ponieważ znalazł jej ciało na krawędzi. Przy okazji był to incydent kryminalny. Pamiętamy o współrzędnych, podążaliśmy za naszymi krokami, zwanymi innymi. Uderzony przez zachowanie patrolu. Przybyli w nieodpowiednich butach iz tego powodu postanowili nie iść do lasu, ale czekać na detektywa. I kiedy poszedłem do najbliższego OBI na taśmę, żeby chronić miejsce zbrodni.

- Jak zwykle dostajesz informacje, że nowe wyszukiwanie jest otwarte, a ludzie są potrzebni?

- Kiedyś wysyłano wiadomości SMS, a następnie z jakiegoś powodu został on prawnie zabroniony. Były powiadomienia push, kanał telegramu. Stało się znacznie wygodniejsze. A kiedy była przerwa, najczęściej pisałem ją od kogoś z seniora.

Szczególna historia dziennikarza Ksenia Knorre Dmitrieva. Była w oddziale zgodnie z instrukcjami redakcji..

- Przyszedłem szukać, aby napisać raport o Lisa Alert. Przeszedłem przez las całą noc. Pamiętam, że podczas wykonywania zadania zespół ATV wpadł na bagno razem z quadami. I przed powrotem do domu zrobiłem wywiad z koordynatorem Wiktorem Dulinem. Przypominając swoje pierwsze poszukiwania, powiedział następującą frazę: "Zdałem sobie sprawę, że to jest to, czego potrzebuję do szczęścia". Potem, kiedy jechałem samochodem, uświadomiłem sobie: ja też muszę zostać ochotnikiem na szczęście.

- To wyszukiwanie zakończyło się pomyślnie?

- Tak, moja babcia została znaleziona, kiedy byłem już w domu. Napisali mi o tym, a to uczucie, które wtedy doświadczyłem, było dość ważnym czynnikiem motywującym do dalszego poszukiwania.

- Ile masz już na swoim koncie?

- Stosunkowo niewiele, około 30. Ostatnio rzadko wychodzę, ponieważ głównie wykonuję pracę administracyjną. Jestem w grupie interakcji z mediami, a także jestem instruktorem grupy prewencyjnej. W ciągu roku szkolnego chodzę do szkół z bezpłatnymi wykładami. Popyt jest bardzo wysoki, ale staramy się sprostać wszystkim. W programie mamy dwa bloki zajęć dla dzieci młodszych i starszych. Z sześciolatkami rozmawiamy o tym, co zrobić, jeśli zgubisz się w lesie lub mieście. A 11-latkowie uczą się, jak się zachować, gdy ktoś obcy, powiedzmy, okaże się dla ciebie interesujący. Ponadto mówimy o działaniach wolontariuszy. Myślę, że to ważne.

- Taka praca wymaga dużo czasu.?

- Każda osoba, która chce uczestniczyć w działaniach oddziału, może wybrać tryb, który mu odpowiada. Pomoc wszystkich jest ważna. Istnieją specjalne grupy robocze, a jak tylko pojawi się zadanie, zabiera je osoba, która może rozwiązać problem tak szybko, jak to możliwe..

- Zdarzały się przypadki, kiedy przez długi czas nie mogli odejść od tego, co widzieli podczas poszukiwań.?

- Zeszłego lata szukaliśmy dwóch chłopców, którzy poszli do lasu w Stupino. Dotarłem na miejsce wieczorem. Ulewny deszcz, burza z piorunami. Wraz z partnerem szliśmy przez las, pracowaliśmy nad odpowiedzią, ale nie miało to żadnego skutku. Rano, wychodząc do pracy, widziałem rodziców tych dzieci. Moja matka po prostu nie miała twarzy, nie patrzyła na nikogo, była w okropnym stanie. A tata przyglądał się uważnie każdemu z ochotników. Słowa nie mogą opisać, jak wiele smutku było w tych oczach. A do południa, kiedy wreszcie znaleziono chłopców, nie mogłem myśleć o niczym innym..