Każda zbrodnia pozostawia ślady, bloger P_I_F racjonalnie zauważa. Jest to niezmienna prawda, z której odrzuca się śledczych i kryminologów całego świata. Osoba nie może po prostu wziąć tego i zniknąć w powietrzu, a na pewno nie może się zdarzyć kilku osobom w tym samym czasie. A może?
(Łącznie 7 zdjęć)
Źródło: Dziennik / P_I_F
Eskimoska wioska nad jeziorem Angikuni
Minęło ponad 80 lat, a naukowcy nie znaleźli wyjaśnienia tajemniczego zniknięcia ludzi w 1930 roku w Kanadzie. Angikuni - nazwa ta została nadana nie tylko nad jeziorem, ale także w pobliskiej wiosce rybackiej. Mieszkało w nim około 2000 Inuitów, zawsze radośnie witających podróżnych.
Okolica ta była smacznym kąskiem dla myśliwych i rybaków - w pobliżu pokonali zwierzę futerkowe. Chociaż nie było łatwo dostać się do Angikuni, odważni poszukiwacze byli kanadyjskim myśliwym o imieniu Joe Labelle. Często odwiedzał te miejsca, a po polowaniu lubił przebywać w wiosce Eskimosów, by odpocząć i nabrać sił..
Ale 12 listopada 1930 roku nie spotkał starych znajomych. Było zimno tego dnia, więc Labelle było strasznie zimno i policzyło minuty do wioski. W końcu pojawiła się igła, ale Joe zauważył, że jest w jakiś sposób podejrzanie opustoszała. Pojechał na narty do pierwszego domu i wszedł. W środku nie było nikogo, chociaż sytuacja wskazywała, że mieszkańcy opuścili dom kilka minut temu: w garnku było garnek zupy, wszystko było na swoim miejscu.
Przechodząc wokół całej wioski, Joe nie znalazł duszy. Wszystkie ciepłe ubrania, broń i jedzenie pozostały w igloo, a śnieg wokół wioski nie uratował ani jednego ludzkiego śladu, pomimo bezwietrznej pogody. Przestraszony, myśliwy w pośpiechu podszedł do najbliższego telegrafu. Kilka godzin później przybył oddział.
Okropne szczegóły otworzyły się na policję. Najpierw miejscowy cmentarz był całkowicie zdewastowany: groby zostały wykopane, a ciała zniknęły. Po drugie, znaleziono martwe psy w pobliżu wioski. Eskimosi, którzy uważają psy za ich żywicielek rodzinnych i wielką wartość, nigdy by nie zabili całej masy ludzi i na pewno nie dotknęliby ich zmarłych.
Dokąd udali się Eskimosi, dlaczego wyrzucili wszystkie swoje rzeczy, nie brali jedzenia ani ubrania, pozostaje tajemnicą.
Latarnia Flannan
Flannan to mały archipelag niedaleko Szkocji. Powyżej jednej z wysp znajduje się 23-metrowa latarnia morska. Dziś wyspy są niezamieszkane: od momentu, gdy latarnia zaczęła działać automatycznie, zawód dozorców latarni morskich minął..
A na początku ubiegłego stulecia w latarni morskiej pełnili służbę trzech strażników, jeszcze jeden przy stacji brzegowej. Kiedy wydarzyło się coś tajemniczego, trzech mężczyzn niosło zegarek: drugi asystent James Dukat, pierwszy asystent Thomas Marshall i asystent Donald MacArthur. Główny komisarz Joseph Moore powiedział później, że wszystko było jak zwykle, kiedy opuścił latarnię trzy tygodnie wcześniej.
Tak więc, 15 grudnia 1900 r. Otrzymano wiadomość od parowca "Arktor": załoga skarżyła się, że nie ma sygnału z latarni morskiej. Niestety, władze nie przywiązywały do tego większej wagi, a lot do latarni, która miała się odbyć 20 grudnia, został odwołany z powodu złych warunków pogodowych. Dopiero 26 grudnia Joseph Moore wraz z zespołem zdołali dotrzeć do latarni morskiej. Ale nikt ich nie spotkał, z wyjątkiem gołego masztu. Bramy i wszystkie drzwi były zamknięte, łóżka strażników nie zostały wykonane, a zegar zatrzymał się..
Niespodziewanie lampy latarni były idealnie wypolerowane, miały dość paliwa, a wodoodporne płaszcze przeciwdeszczowe wisiały na hakach. Jedyną rzeczą, która była dziwna w otoczeniu latarni, był przewrócony kuchenny stół. I w rzeczywistości brak ludzi.
Zakłopotany, Moore czytał najnowsze wpisy do dziennika:
12 grudnia. Dzień Silny północny wiatr. Morze uderza gwałtownie. Nigdy nie widziałem takiej burzy.Niezwykłość nagrań polegała na tym, że pogoda w okolicy Flannana była oczywiście świeża, ale burza rozpoczęła się dopiero rankiem 16 grudnia, kiedy ogień latarni nie świecił przez 24 godziny. A Dukat i MacArthur byli dziedzicznymi żeglarzami, odważnymi ludźmi, którzy nigdy nie modlili się podczas burz i na pewno nie płakali..
Dokładna inspekcja wyspy nic nie zrobiła, z wyjątkiem faktu, że na zachodnim brzegu, na nabrzeżu znaleziono zgięte ogrodzenie. Według oficjalnej wersji, ministrowie byli ofiarami nadzwyczajnych szkwał. Ale zadowolonych mało.