Fotograf pokazuje, jak jego rodzinne miasto umiera w Transylwanii.

Współcześnie wszechstronna urbanizacja i wieczne dążenie do szczęścia (chociaż szczęście często oznacza wyższy standard życia), wiele osób opuszcza swoje miejsca pochodzenia w dużych miastach, w których infrastruktura jest lepiej rozwinięta. A małe miasta stają się jak zapomniane przez Boga miasta duchów, które idealnie pasują do jakiegoś taniego hollywoodzkiego thrillera z mrożącą krew w żyłach opowieścią o apokalipsie zombie..

"Przez ostatnie trzy lata mieszkałem w Bukareszcie, ale urodziłem się i wychowałem w małym, siedmiogrodzkim miasteczku Orastie, odwiedzam je kilka razy w roku i za każdym razem, gdy wracam do Bukaresztu, mam wrażenie, że mój rodzimy Orastie zamienia się w miasto-widmo. Większość ulic jest pusta: czasami widzę samotne sylwetki przecinające drogę gdzieś daleko i nic więcej "- mówi rumuński fotograf Dragosh Hanchu.

(Razem 21 zdjęć)


Źródło: vice.com

Jego rodzinny projekt fotograficzny (w przekładzie - "Hometown") poświęcony jest Orastiemu.

Dragos nazywa Orastie rajem wypadków, "chociaż wydaje się, że nic nowego się nie dzieje".